Sekcja zwłok wykazała, że doszło do tzw. samobójstwa rozszerzonego. Policjantka wsadziła synka Wiktora do samochodu i pojechała do lasu niedaleko domu. Miała przy sobie służbową broń, co jest dozwolone, bowiem policjanci z małych posterunków, pistolety przechowują w specjalnych kasetkach w domu. W leśnym zagajniku 30-latka wymierzyła w skroń synka i pociągnęła za spust. Chwilę później strzeliła sobie w usta.