Jacek Jaśkowiak od początku swojej kadencji zapowiadał, że chce ograniczyć liczbę samochodów w centrum Poznania, stąd w jego polityce widać nacisk na udogodnienia dla rowerzystów i komunikacji miejskiej. Widać to m.in. w realizowanej w ścisłym centrum Strefie Tempo 30. Zmiany nie wszystkim się podobają – narzekają zwłaszcza kierowcy, którzy muszą stać w coraz większych korkach i dla których ubywa miejsc parkingowych w śródmieściu, bo ich miejsca zajmują np. nowe stacje rowerów miejskich.
W odpowiedzi na krytykę Jaśkowiak opublikował na stronie Urzędu Miasta oświadczenie, w którym zapewnia, że nie ma żadnej antymotoryzacyjnej obsesji, a obecne korki to skutki wieloletnich zaniedbań poprzedniej władzy.
- Przez lata nie inwestowano odpowiednio w infrastrukturę transportu publicznego, stąd degradacja torowisk, niewystarczająca liczba buspasów dla autobusów i taksówek, chodniki zniszczone przez parkujące na nich samochody osobowe i dostawcze. W prowadzonej polityce rowerowej jedynym parametrem były kilometry ścieżek, a nie przemyślane i kompleksowe rozwiązania – wylicza prezydent Poznania. - Na rezultaty nie trzeba było długo czekać: paraliż komunikacyjny miasta, pustoszejące centrum. Najpierw stanęły ulice. W korkach klęli kierowcy i pasażerowie spóźniających się autobusów. Na zachodzie czy północy Europy już od wielu lat wiadomo, że szersze ulice i więcej pasów dla samochodów to po prostu jeszcze większy ruch! - dodaje.
Jaśkowiak wskazuje, ze na Zachodzie Europy promuje się komunikację miejską i jazdę rowerem. Dzięki temu nie ma tam takich korków jak w Poznaniu.
- Jedna osoba więcej na rowerze to więcej miejsca na drodze dla tych za kierownicą. To, że rower zajmuje mniej miejsca niż samochód w ruchu, czy na parkingu, to przecież oczywista oczywistość. Każdy, kto wybiera komunikację publiczną, pozostałym kierowcom ułatwia zarówno jazdę, jak i parkowanie – zwraca uwagę prezydent. - Tymczasem media w dramatycznym tonie donoszą o wydzielaniu z jezdni (oczywiście kosztem kierowców) kolejnych centymetrów dla rowerzystów. Podobnie "alarmująco" brzmią doniesienia o likwidacji kilku miejsc parkingowych. Dla liczby 350 tysięcy aut to i tak nie ma znaczenia – dodaje.
Jaśkowiak przyznaje, że wie, iż najbardziej na korki narzekają osoby, które mieszkają w podpoznańskich gminach, ale każdego dnia dojeżdżają samochodem do pracy w stolicy Wielkopolski. Zwraca jednak uwagę, że nie zamierza z pieniędzy poznańskich podatników ułatwiać dojazdu samochodem osobom, które same płacą podatki gdzie indziej.
W swoim oświadczeniu prezydent zawarł też dość ciekawą informację wskazującą na kolejną przyczynę wzrostu liczby samochodów na ulicach Poznania.
- Poznańscy politycy PIS-u zapowiedzieli przedstawienie 10-punktowego programu dla Miasta. Mam nadzieję, że znajdą się w nim dobre pomysły na rozładowanie ruchu, bo na razie efektem dobrej zmiany i programu 500+ jest wzrost liczby rejestrowanych w Poznaniu samochodów - aż o 20 proc. - informuje Jaśkowiak, zapowiadając, że liczy też na konstruktywną współpracę z politykami Nowoczesnej.