Mundurowi jeszcze wczoraj zapukali do drzwi Hossa. W bloku na poznańskich Naramowicach po Hossie nie było śladu. - Dziś rano dostarczyliśmy sądowi wszystkie dokumenty w tej sprawie - mówi Borowiak i dodaje, że wykonanie wyroku sądu na tę chwilę nie jest możliwe, ponieważ pod wskazanym adresem nikogo nie było. Dlatego sędziwie od samego rana opracowywali list gończy za Hossem. Szef wnuczkowej mafii będzie teraz poszukiwany przez policję w całym kraju.
Ta niecodzienna historia z wypuszczeniem Hossa z aresztu, w którym przebywał 3 lata, zaczęła się w chwili, gdy Sąd Okręgowy w Poznaniu nie zastosował wobec niego tymczasowego aresztowania z powodu umorzenia kolejnego postępowania. Sędzia Aleksander Brzozowski z Sądu Okręgowego w Poznaniu tłumaczył, że nie można skazać nikogo dwa razy za to samo. - Zastosowano przepis o warunkach czynu ciągłego - mówił sędzia Brzozowski. Sąd uznał bowiem, że postępowanie, do którego był aresztowany Hoss należy umorzyć, ponieważ nowe zarzuty wobec „Hossa” zawierają się w osądzonym „czynie ciągłym”. Tym samym Hoss był wolny. Hucznie witany przez swoją rodzinę pod bramą aresztu aż kipiał szczęściem. Na powitalnej imprezie lał się alkohol, a Romowie tańczyli z uśmiechami na twarzy.
Po tej decyzji warszawscy śledczy nie mogli postąpić inaczej. Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do sądu wniosek o kolejne tymczasowe aresztowanie Hossa w związku z wyrokiem, który już zapadł. To inny proces, który toczył się przeciwko królowi mafii wnuczkowej. We wrześniu ubiegłego roku Hoss usłyszał wyrok Decyzja sądu mogła być tylko jedna, choć obrońca Hossa, mec. Paweł Głuchowski, zapowiada, że będą pisać zażalenie. - Mój klient nie został nawet poinformowany o terminie tego posiedzenia - mówi adwokat.
Mimo to decyzja sądu była wykonalna od razu. Co z tego jednak, skoro policjanci nie zastali Hossa pod wskazanym adresem. Dlatego sędziowie z Poznania nie czekali dłużej. - Jest list gończy za Hossem - mówi Aleksander Brzozowski.