Do zdarzenia doszło we wtorek (6 lipca). Z rzeki Głomia, która przepływa przez Krajenkę, spuszczono wodę. W sieci pojawiły się zdjęcia, na któych widać prawie puste koryto rzeki i tysiące martwych ryb. O sprawie poinformował prezes Koła PZW Krajna w Krajence Arkadiusz Michalski.
- Zginęły tysiące a być może setki tysięcy ryb, w tym ryb będących pod ścisłą ochroną gatunkową: różanka, piskorz, czy koza - przekazał Michalski, który w swoim wpisie podkreślił, że winny wszystkiemu jest burmistrz Krajenki Stefan Kitela.
Ekolodzy wprost mówią o katastrofie ekologiczniej.
- Zbrodnia na Przyrodzie dokonana została w Krajence w godzinach popołudniowych. W bardzo krótkim czasie (około półtorej do dwóch godzin) spuszczona została woda ze stopnia wodnego przy Młynie przez pracowników wód polskich (celowo z małej litery) na zlecenie urzędu miasta Krajenka. Nie zachowano odpowiednich procedur. Normalnie proces taki trwa znacznie dłużej, np. około tygodnia - poinformowało Stowarzyszenie Przyjaciół Dorzecza Gwdy.
Co na to urzędnicy?
Wszyscy oskarżają burmistrza Krajenki oraz urzędników. Wydali oni obszerne oświadczenie w tej sprawie. Wytłumaczyli, że nie chcieli spuszczać wody, a jedynie obniżyć jej lustro.
Polecany artykuł:
- Miało to związek z rozpoczynającym się remontem mostu przed młynem w Krajence. Stan techniczny mostu nie pozwalał na jego dalsze użytkowanie. Wykonanie zaplanowanych prac na moście nie mogłoby się obyć bez uprzedniego obniżenia zwierciadła wody. Burmistrz ubolewa, iż zamiast obniżenia poziomu wody, o które wnioskowano, doszło do spuszczenia w sposób zbyt gwałtowny wody przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, w terminie wcześniejszym niż zakładano - czytamy w oświadczeniu.
W oświadczeniu burmistrz Krajenki zapewnił, że podjęte zostaną czynności, aby przywrócić rzekę do poprzedniego stanu. Ponadto o sprawie zawiadomiono policję, prokuraturę i inspektorat środowiska.
Błąd ludzki?
Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie potwierdza, że to jego pracownicy zawinili w tej bulwersującej sprawie.
- Obniżenie piętrzenia na jazie zostało wykonane bez odpowiedniego nadzoru i bez zgłoszenia tego faktu jednostce nadrzędnej Wód Polskich. Prawdopodobnie zrzuto dokonano zbyt szybko, co spowodowało zamulenie rzeki osadami dennymi zgromadzonymi przy jazie. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Bydgoszczy przeprasza za zaistniałą sytuację, pragnie jednocześnie poinformować, że od osób odpowiedzialnych za ten stan rzeczy zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe. Zarząd Zlewni w Pile oraz Nadzów Wodny w Złotowie zostały zobowiązane do naprawienia szkód - powiedział w rozmowie z TVP3 Poznań Damian Klich z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Bydgoszczy.
Woda w korycie rzeki Głomia powoli zostaje przywracana. Mimo to wiele ryb nie odzyska już życia.