Kamil P. od dłuższego czasu walczył o swoje zdrowie. Co dwa dni jeździł na dializy do Poznania. Bez tego nie mógł żyć. Niestety w czwartek okazało się, że do długiej listy chorób doszedł też COVID- 19. - Nie wiemy gdzie to się stało - mówi Marian P., załamany ojciec młodego mężczyzny.
To on zawiózł syna do szpitala zakaźnego w Poznaniu. Po wykonaniu testu wszystko stało się jasne. Kamil zaraził się Sars-CoV-2.
Czytaj: Do końca wierzył, że pokona wirusa. Nie żyje 35-letni Kamil spod Poznania
Kamila nigdy nie opuszczał optymizm. Nawet gdy dowiedział się o chorobie, był przekonany, że to szybko się zakończy i to on wygra z zarazą, a nie zaraza z nim. Chwycił za telefon komórkowy i napisał w internecie:„Dzięki wszystkim za SMS, telefony słowa otuchy ale ludzie ja się nie łamie”. Znajomi mu kibicowali: „Tak trzymaj Kamil. Nigdy nie można się poddawać!”, „Duuużo zdrówka będzie dobrze musi być”!
W telefonicznych rozmowach z przyjaciółmi też nie dawał po sobie poznać, że się martwi. - Mówił na przykład, że bardzo smakuje mu jedzenie szpitalne - opowiada kolega. Jeszcze w sobotę pokazywał znajomym, jak wygląda szpitalna sala w szpitalu zakaźnym w Poznaniu. - Pokazywał mi, że na parapecie ma postawioną kamerkę, która go monitoruje - mówi znajomy Kamila. Wtedy jeszcze nic nie wskazywało na to, że pobyt mężczyzny na szpitalnym oddziale zakończy się tak tragicznie. - W niedzielę już nie odebrał ode mnie telefonu - mówi znajomy zmarłego, który o śmierci kolegi dowiedział się od jego ojca. - Wszyscy, którzy mieli z nim kontakt zostali wysłani na kwarantannę - mówi. Jednak nie wszyscy wiedzą już, czy są nosicielami wirusa.