Kolega wspomina zmarłego 35-latka z Poznania. "Martwił się czy nie zaraził najbliższych"

2020-04-24 15:35

Nawet gdy zachorował przez koronawirusa i znalazł się w poznańskim szpitalu zakaźnym, myślał tylko o innych. - Jestem w szpitalu, ale powiedz mi, jak ty się czujesz? Martwię się o ciebie - dopytywał w pierwszych słowach, gdy zadzwonił do kolegi, którego widział dwa dni wcześniej. - Jeszcze w sobotę pokazywał mi przez wideopołączenie, jak wygląda jego pokój w szpitalu, ale w niedzielę już nie odebrał telefonu - mówi kolega, który prosi o zachowanie anonimowości. Kamil P. (35 l.) spod Poznania zmarł na COVID-19. Wcześniej leczył się na marskość wątroby, musiał być też dializowany.

Kamil P. od dłuższego czasu walczył o swoje zdrowie. Co dwa dni jeździł na dializy do Poznania. Bez tego nie mógł żyć. Niestety w czwartek okazało się, że do długiej listy chorób doszedł też COVID- 19. - Nie wiemy gdzie to się stało - mówi Marian P., załamany ojciec młodego mężczyzny.

To on zawiózł syna do szpitala zakaźnego w Poznaniu. Po wykonaniu testu wszystko stało się jasne. Kamil zaraził się Sars-CoV-2.

Czytaj: Do końca wierzył, że pokona wirusa. Nie żyje 35-letni Kamil spod Poznania

Kamila nigdy nie opuszczał optymizm. Nawet gdy dowiedział się o chorobie, był przekonany, że to szybko się zakończy i to on wygra z zarazą, a nie zaraza z nim. Chwycił za telefon komórkowy i napisał w internecie:„Dzięki wszystkim za SMS, telefony słowa otuchy ale ludzie ja się nie łamie”. Znajomi mu kibicowali: „Tak trzymaj Kamil. Nigdy nie można się poddawać!”, „Duuużo zdrówka będzie dobrze musi być”!

W telefonicznych rozmowach z przyjaciółmi też nie dawał po sobie poznać, że się martwi. - Mówił na przykład, że bardzo smakuje mu jedzenie szpitalne - opowiada kolega. Jeszcze w sobotę pokazywał znajomym, jak wygląda szpitalna sala w szpitalu zakaźnym w Poznaniu. - Pokazywał mi, że na parapecie ma postawioną kamerkę, która go monitoruje - mówi znajomy Kamila. Wtedy jeszcze nic nie wskazywało na to, że pobyt mężczyzny na szpitalnym oddziale zakończy się tak tragicznie. - W niedzielę już nie odebrał ode mnie telefonu - mówi znajomy zmarłego, który o śmierci kolegi dowiedział się od jego ojca. - Wszyscy, którzy mieli z nim kontakt zostali wysłani na kwarantannę - mówi. Jednak nie wszyscy wiedzą już, czy są nosicielami wirusa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają