- Ksiądz zniszczył moje dzieciństwo - mówi Szymon Bączkowski z Chodzieży. Jego koszmar zaczął się, gdy Krzysztof G. pojawił się w parafii, w której był ministrantem. Początkowe podszczypywanie było dla niegroźne, choć dziwne, ale z każdym dniem duchowny był coraz bardziej zuchwały. Wkradł się w łaski rodziców chłopaka, którym się nie przelewało. Problem w tym, że ksiądz pomagał tylko po to, by najpierw masturbować się na oczach Szymona, potem kazać mu się dotykać, a na końcu poić alkoholem i gwałcić.
W końcu ofiara zdecydowała się o wszystkim opowiedzieć nie tylko w kurii, ale również w prokuraturze. Abp Stanisław Gądecki (71 l.) od początku odmawiał jednak współpracy ze śledczymi. Nie chciał np. przekazać śledczym dokumentów z zakończonego postępowania kanonicznego, na postawie których usunięto Krzysztofa G. z kapłaństwa. Powody? Były różne. Niepamięć, sekret papieski, konkordat…
To jednak nie powstrzymało śledczych. - Prokuratura Rejonowa w Chodzieży przedstawiła mężczyźnie zarzuty m.in. dokonania co najmniej kilkudziesięciu gwałtów i innych czynności seksualnych na ministrancie - mówi Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Sprawa trafi do sądu za kilka miesięcy.
Tymczasem były ksiądz został zatrudniony w… Archiwum Archidiecezjalnym! - Został zatrudniony na stanowisku magazyniera do czasu znalezienia innej pracy. Tego rodzaju praca w miejscu bez kontaktu z dziećmi czy młodzieżą nie niesie za sobą zagrożeń i jest też formą społecznej prewencji - informuje w specjalnym oświadczeniu ks. Maciej Szczepaniak, rzecznik Kurii Metropolitalnej w Poznaniu.
- Moim zdaniem kuria się kompromituje i pogrąża taką decyzją. W magazynie akt dawnych Krzysztof G. ma dostęp do wszystkich dokumentów, podejrzewam, że także moich, a nie powinien takowego mieć! - mówi Szymon Bączkowski na koniec.