Jego ciała nigdy nie odnaleziono

Koniec procesu w sprawie zabójstwa Jarosława Ziętary. Zaskakująca decyzja sądu. Czy Lala i Ryba uprowadzili dziennikarza?

2022-10-19 11:22

Jarosław Ziętara, poznański dziennikarz, zniknął we wrześniu 1992 roku. Do tej pory nie udało się ustalić, co się z nim stało. Nie ma jednak wątpliwości, że miało to związek z jego pracą. Przed sądem stanęli jednak mężczyźni oskarżeni o uprowadzenie i pomocnictwo w zabójstwie Ziętary. Dziś poznański sąd wydał wyrok w tej sprawie.

"Zginął dlatego, że był dziennikarzem" - taki napis znajduje się na kamienicy przy ul. Kolejowej w Poznaniu, gdzie mieszkał Jarosław Ziętara. 1 września 1992 roku dziennikarz "Gazety Poznańskiej" zniknął bez śladu. Jego ciała nigdy nie odnaleziono, ale śledczy nie mają wątpliwości, że padł on ofiarą zabójstwa. W tym roku minęło 30 lat od zaginięcia Jarosława Ziętary. Rodzina od lat czeka na rozstrzygnięcie tej sprawy.

Wyrok po 30 latach od zaginięcia Jarosława Ziętary

Jeszcze w latach 90. prowadząca śledztwo w tej sprawie poznańska prokuratura uznała, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany. Śledztwo dwukrotnie umarzano. W 2011 r. członkowie Społecznego Komitetu "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary" i redaktorzy naczelni największych polskich gazet zaapelowali do władz i prokuratury o ujawnienie wszystkich okoliczności zaginięcia Ziętary i ponowne śledztwo w tej sprawie. Spowodowało to analizę śledztwa w Prokuraturze Generalnej i przekazanie go do Krakowa.

Od 2019 roku w Sądzie Okręgowym w Poznaniu toczył się proces przeciwko Mirosławowi R. i Dariuszowi L. czyli "Rybie" i "Lali". Mężczyźni zostali oskarżeni o uprowadzenie i pomocnictwo w zabójstwie 24-letniego dziennikarza. Prokuratura domagała się 25 lat pozbawienia wolności dla oskarżonych, zaś obrona wnioskowała o uniewinnienie. 19 października 2022 roku zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd Okręgowy w Poznaniu uniewinnił obu oskarżonych i zasądził na ich rzecz po 9720 złotych od Skarbu Państwa. Wyrok nie jest prawomocny.

- Tak naprawdę to, co doprowadziło do tego, że w dniu dzisiejszym sąd musiał wydać wyrok uniewinniający, to ocena jedynych trzech dowodów, które w ocenie prokuratury miały stanowić podstawę do przyjęcia, że rzeczywiście oskarżeni mieli wspólnie z Romanem K. porwać Jarosława Ziętarę sprzed jego domu, następnie zawieść nie wiadomo gdzie, gdzie też Jarosław Ziętara miał zostać pozbawiony życia - mówił sędzia Sławomir Szymański.

Sędzia wskazał, że dowody te to zeznania kluczowych świadków w sprawie. Podkreślił, że każda z tych osób miała jakiś konflikt z prawem, i „każda z tych osób na różnym etapie postępowania wskazywała, że prokuratura zapraszając ich na przesłuchanie, przedkładała im propozycje wsparcia ich dążeń do polepszenia ich sytuacji prawnej”. Sędzia wskazał w uzasadnieniu, że to, że świadkowie ci mieli konflikt z prawem „nie torpeduje” ich wiarygodności, natomiast, jak mówił, w relacjach tych świadków są liczne nieścisłości, które powodują, ze zeznania te są „niezwykle niespójne”, niestabilne i wewnętrznie sprzeczne.

Prokuratura zapowiedziała, że wystąpi o apelację.

Podali się za policjantów i uprowadzili Ziętarę

Według ustaleń prokuratury, we wrześniu 1992 roku, oskarżeni, podając się za funkcjonariuszy policji, podstępnie doprowadzili do wejścia Ziętary do samochodu przypominającego radiowóz policyjny. Następnie przekazali go osobom, które dokonały jego zabójstwa, zniszczenia zwłok i ukrycia szczątków. Oskarżeni nie przyznają się do winy.

Ponad 60-letni obecnie Mirosław R. i ponad 50-letni Dariusz L., byli w pierwszej połowie lat 90. pracownikami poznańskiego holdingu Elektromis, którego działalnością interesował się Ziętara. W toku postępowania śledczy ustalili, że oskarżeni działali wspólnie z inną, nieżyjącą już osobą.

Przewód sądowy został zamknięty już w połowie września. Prokurator Tomasz Dorosz podkreślił w mowie końcowej, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy "jednoznacznie wskazuje, że oskarżeni dopuścili się zarzucanej im zbrodni". Prokurator odniósł się bardzo szczegółowo do zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, w szczególności do zeznań kluczowych świadków w tej sprawie, czyli zeznań Jerzego U., który miał widzieć moment porwania Ziętary, oraz zeznań Macieja B. ps. "Baryła", poznańskiego gangstera, odsiadującego obecnie wyrok dożywocia, który według prokuratury miał być naocznym świadkiem podżegania do zabójstwa dziennikarza.

Prokurator wniósł o uznanie oskarżonych winnymi zarzucanych im czynów i wymierzenie im kar po 25 lat pozbawienia wolności, a także środka karnego w postaci pozbawienia praw publicznych na okres 10 lat oraz obciążenia oskarżonych kosztami postępowania w całości.

Oskarżeni nie przyznali się do winy

W wyjaśnieniach składanych przez Mirosława R. w trakcie procesu, a także na wcześniejszym etapie (odczytanych w trakcie rozprawy przez sąd), Mirosław R. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Podkreślał, że "nigdy w życiu nie popełnił żadnego przestępstwa". - Nie znałem Jarosława Ziętary, nigdy w życiu z nim nie rozmawiałem i nie widziałem go. Nie miałem żadnego powodu, żeby go porywać, nie brałem udziału w żadnym porwaniu. Nie mam wiedzy, czy w ogóle doszło do jakiegoś porwania. Nigdy nie dostałem od nikogo żadnego polecenia czy sugestii, by porwać dziennikarza - mówił.

Jak dodał, "nie mam żadnej wiedzy czy Jarosław Ziętara został zamordowany". "Nie wiem, czy żyje, czy nie żyje. Nic nie wiem. Nie mam nic wspólnego z tą sprawą, jestem niesłusznie oskarżony". Mirosław R. mówił, że 1 września 1992 roku kiedy doszło do porwania dziennikarza był "w zupełnie innym miejscu Poznania" i odprowadzał swojego syna do szkoły na rozpoczęcie roku szkolnego. - Stanowczo zaprzeczam, bym był w jakiejś grupie przestępczej, bym brał udział w zabójstwach, wymuszeniach, pobiciach. Jestem i byłem uczciwym człowiekiem - wskazał.

Drugi z oskarżonych Dariusz L. również nie przyznał się do winy. - Z całą stanowczością chcę podkreślić, że nie mam z tą sprawą nic wspólnego. Nigdy nie widziałem pana Ziętary, ani pana Gawronika - poza jednym przypadkiem, kiedy zeznawałem na jego rozprawie, wtedy widziałem go po raz pierwszy - mówił.

Senator uniewinniony

Przed poznańskim sądem toczył się także proces byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska), którego prokuratura oskarżyła o podżeganie do zabójstwa Ziętary. Były senator nie przyznawał się do winy.

24 lutego tego roku Sąd Okręgowy w Poznaniu uniewinnił Gawronika. Sędzia Joanna Rucińska podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że "prokurator nie wykazał, aby oskarżony był sprawcą zarzucanego mu czynu, czego skutkiem musiało być wydanie wyroku uniewinniającego Aleksandra Gawronika". Wyrok nie jest prawomocny, prokuratura złożyła już apelację od tego orzeczenia.

Pamięć o Jarosławie Ziętarze

Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 roku. Był absolwentem poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Kurierem Codziennym", tygodnikiem "Wprost" i "Gazetą Poznańską". Ziętara zajmował się m.in. tematyką tzw. poznańskiej szarej strefy. I to bezpośrednio z tą sprawą zdaniem śledczych związane było jego zaginięcie.

Decyzją prezydenta RP Jarosław Ziętara został pośmiertnie uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla rozwoju niezależnego dziennikarstwa. Odznaczenie odebrał 2 września tego roku brat dziennikarza Jacek Ziętara. 10 października na UAM odsłonięto tablicę upamiętniającą Jarosława Ziętarę. Napis głosi: „Jarosław Ziętara 1968-1992. Zamordowany dziennikarz. Absolwent wydziału”. Co roku 1 września bliscy i przyjaciele spotykają się pod kamienicą przy ul. Kolejowej, gdzie mieszkał Ziętara.

Znani Polacy, którzy mają dwa groby lub nie mają swojej mogiły. Niezapomniani

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki