Ksiądz Michał Woźnicki nazywany jest zbuntowanym duchownym! Za krytykę nie tylko zakonników, ale też samego papieża i innych kościelnych hierarchów, ale co najważniejsze: za odprawianie mszy po łacinie, został wyrzucony z zakonu.
ZOBACZ: Ksiądz za głośno śpiewał kolędę. Potem straszył policjantów. "Wszyscy pójdziecie do piekła"
Jest suspendowany - czyli jest księdzem, który nie powinien odprawiać mszy. Duchowny kary jednak nie uznaje i ze swojej celi wynieść się jednak nie chce. Salezjanie założyli mu sprawę w sądzie o eksmisję i właśnie ją wygrali. Ksiądz jednak wynosić się nie zamierza. W zakonie co chwilę dochodzi do awantur między Woźnickim i zakonnikami. W ruch poszły już na przykład pięści, ale też między innymi gaz.
Tym razem sprawa jest jednak inna. Na swoim kanale w internecie ks. Woźnicki pokazywał do kamery zdjęcie dziennikarza „Wyborczej”, który relacjonuje jego konflikt z salezjanami. Z imienia i nazwiska powiedział, o kogo dokładnie chodzi. Podkreślał, że Piotr Żytnicki to „osoba o skłonnościach homoseksualnych”.
Kontrowersyjny kapłan nazwał orientację dziennikarza zboczeniem i wspominał o leczeniu. – Jeśli ktoś mnie przekona, że kiszka stolcowa ma funkcję wchłaniającą, a nie odwrotnie, to jestem za. Proszę sobie wyobrazić takich ludzi, z taką twarzą. Jak to wszystko wygląda od podszewki, co dają, komu i jak - mówił.
Piotr Żytnicki jest zaskoczony atakiem. - Jako dziennikarzem spotykałem się już z hejtem i mam grubszą skórę niż inni. Nigdy nie spodziewałem się jednak, że tak obrzydliwy atak nastąpi ze strony katolickiego księdza, który co prawda ma zakaz odprawiania mszy, ale nadal pozostaje księdzem. Bezkarność rozzuchwaliła ks. Woźnickiego, a jego kolejny ekscesy obnażają kompletną bezradność Kościoła. Oczekiwałbym stanowczej reakcji - mówi Super Expressowi zaatakowany reporter.