Barbara K. z Czapur to pierwsza śmiertelna ofiara koronawirusa w Polsce. 57-latka, na co dzień psycholog i pedagog z jednej z poznańskich poradni psychologiczno-pedagogicznych na początku marca trafiła do szpitala w Puszczykowie z objawami silnej infekcji. Początkowo nikt nie podejrzewał u kobiety koronawirusa. Przed atakiem Sars-Cov-2. była zresztą na pielgrzymce w Górce Klasztornej i nic nie wskazywało, że sprawy mogą przybrać tak dramatyczny obrót. Jej mąż - szafarz w miejscowym kościele - pomagał księdzu z resztą w rozdawaniu komunii, nie zdając sobie sprawy, że również może być nosicielem wirusa. Jak się później okazało on i jego córka także zarazili się zarazą.
Władze szykują się do pogrzebów zmarłych na koronawirusa. Wydano szczegółowe instrukcje
Tymczasem w szpitalu w Puszczykowie dopiero po dwóch dniach leczenia kobiety, po szczegółowych rozmowach, lekarze zaczęli podejrzewać, co może być przyczyną ostrego zapalenia płuc. Niestety pani Barbara od lat się leczyła i przyjmowała leki, między innymi takie, które obniżają odporność. Koniec końców kobieta trafiła do szpitala zakaźnego w Poznaniu, ale jej stan od początku był bardzo poważny. Lekarze podjęli heroiczną walkę o jej życie. Niestety 12 marca… przegrali.
W Czapurach nikt o pani Barbarze nigdy nie powiedział złego słowa. Była znana i lubiana przez wszystkich. Była też blisko związana z kościołem. Razem z mężem Grzegorzem, który był szafarzem, założyła Wspólnotę Świętej Moniki, grupę rodziców, dziadków, rodziców chrzestnych oraz świadków bierzmowania modlących się za swoje: dzieci, wnuki, chrzestniaków, synowe, zięciów, podopiecznych. - Spotykali się w każdy drugi poniedziałek miesiąca, żeby adorować Najświętszy Sakrament - mówił Super Expressowi ks. Rafał Nowak, proboszcz parafii Św. Augustyna w Czapurach.