Jak pokazuje przykład Agnieszki W. powiększanie ust to nie jest prosty i bezpieczny zabieg. Bardzo ważne są umiejętności, ale jeszcze ważniejsze są substancje, które wstrzykuje się w usta klientek, które chcą poprawić sobie urodę. Agnieszka W., właścicielka salonu kosmetycznego w Pile, jednej z kobiet wstrzyknęła kwas niewiadomego pochodzenia. Skończyło się źle. Zabieg wykonała Milena S. - kosmetyczka zatrudniona w salonie Agnieszki W. (ona odpowie za zabieg w odrębnym procesie). Poszkodowana kobieta bardzo szybko odczuła konsekwencje poprawiania urody. Wargi zaczęły jej puchnąć. Kosmetyczka zrobiła wtedy coś jeszcze gorszego - wstrzyknęła w usta preparat RAZ JESZCZE. Klientka salonu nie mogła ani jeść, ani mówić. Musiała się poddać leczeniu. Sprawa trafiła do prokuratury, a stamtąd do sądu. Agnieszka W. do wszystkiego się przyznała i dobrowolnie poddała się karze. Jak informuje Katarzyna Błaszczak z biura prasowego Sądu Okręgowego w Poznaniu kobieta musi zapłacić 3,5 tysiąca złotych grzywny i pokryć koszty procesu.
Tymczasem w Poznaniu śledczy wciąż zajmują się sprawą innej klientki Agnieszki W. O Laurze L. (37 l.) pisaliśmy w Super Expressie na początku roku. Kobieta chciała powiększyć sobie usta i wyszczuplić twarz. Tymczasem jej wargi po zabiegu u Agnieszki W. urosły do gigantycznych rozmiarów, a twarz, którą specjalistyczne haki miały zmienić na szczuplejszą, zaczęła się wykrzywiać. Kobieta dostała gorączki. Po pomoc najpierw zgłosiła się do szpitala, ale ostatecznie zajął się nią chirurg plastyczny. Musiał najpierw usunąć z ust ropę, a dopiero potem to, co wstrzyknęła w nie kosmetyczka. Haków z twarzy wyjąć się niestety nie dało. Pani Laura wciąż nie może dojść do siebie „zabiegu”. - Chciałabym przestrzec wszystkie kobiety, by nie korzystały z usług takich kosmetyczek. Przeżyłam horror i zostałam oszpecona - mówiła Super Expressowi pani Laura. W tej sprawie Agnieszka W. zarzutów jeszcze nie usłyszała.