Marysia z siostrą i rodzicami przyjechała na grób zmarłego rok temu brata Eryka. 16-letni chłopak poszedł rok temu na dyskotekę, tam stracił przytomność i zmarł. Później okazało się, że chorował. Właśnie rodzina postawiła mu na cmentarzu pomnik. Przed odjazdem na Śląsk, gdzie mieszkają, postanowili pożegnać się i pomodlić nad grobem. Wtedy doszło do nieszczęścia. Maria przechodziła obok starego nagrobka, który sąsiaduje z grobek Eryka. Nagle wielki, kamienny krzyż przewrócił się na nią. Dziewczynka nieprzytomna, z urazem głowy, została przetransportowana helikopterem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Poznania. - Miała operację główki - powiedziała Super Expressowi babcia dziewczynki. - Najpierw tragedia z Erykiem, teraz tragedia z Marysią. Oby szybko wróciła do zdrowia - mówi załamana, ale też pełna nadziei babcia.
Gdy w szpitalu lekarze walczą o życie Marysi, która przebywa na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej, policjanci z Gniezna intensywnie pracują nad znalezieniem odpowiedzi, na pytanie, jak doszło do tragedii i kto za nią odpowiada.
- Wciąż przesłuchujemy osoby, które mają lub mogą mieć związek ze sprawą - mówi Super Expresowi Anna Osińska z gnieźnieńskiej policji.
Tymczasem zarządca cmentarza, ks. Robert Waszak, proboszcz miejscowej parafii nie ma wątpliwości, że był to nieszczęśliwy wypadek.
- Nikt nie wiedział, że ten nagrobek jest w takim stanie. W okolicy nie ma osób, które by o niego dbały. Ja jestem proboszczem od 12 lat, a opłaty za groby są robione co 20 lat, nawet nie wiem, kto dokonał opłaty za nagrobek, który się przewrócił - mówi proboszcz.
Ksiądz przypuszcza, że do uszkodzenia tego starego nagrobka mogło dojść w trakcie stawiania pomnika właśnie Erykowi. - Mogło dojść do naruszenia ziemi, tam się przecież kopie przy stawianiu nagrobka - mówi ks. Waszak. Czy tak było faktycznie? Postępowanie policji trwa.