Gieczynek. Ksiądz wyciął dęby przy kościele
Do wycinki siedmiu starych dębów doszło w sobotę, 11 lutego, w Gieczynku koło Wielenia. Według mieszkańców miały one około 80 lat, ale jeden ze ściętych okazów miał mieć ponad 150 lat. Drzewa były zdrowe i znajdowały się na działce przy kościele pw. Podwyższenia Krzyża Św. Mieszkańcy wsi zostali zaskoczeni decyzją proboszcza Tomasza Stycznia. I nie kryją swojego oburzenia.
– W niedzielę po mszy świętej spotkaliśmy się z księdzem. Stwierdził, że nie ma nam o czym opowiadać i z czego się tłumaczyć, bo jest to jego teren, jego dęby i robi z tym co chce – powiedział portalowi asta24.pl Paweł Aftarczuk, sołtys Gieczynka.
- Cóż, serce się kroi, bo szkoda, patrząc na takie piękne drzewo. Rosły, zdrowy dąb, ozdoba wioski Gieczynek. Niestety, został ścięty – dodał Mariusz Sobieski, emerytowany leśnik.
„Urzędniczka zaprzeczała przez telefon swoim słowom”
Co bardziej szokujące, wszystko wskazuje na to, że do wycinki doszło nielegalnie. Choć w tej sprawie urzędnicy i ksiądz mają inne zdanie. Wiadomo, że proboszcz ubiegał się o pozwolenie na wycinkę. Stosowne dokumenty trafiły do urzędu w Wieleniu 19 stycznia. Odbyła się jedna wizja lokalna w tej sprawie, druga była planowana na połowę lutego. Problem w tym, że wcześniej… drzewa zostały wycięte.
Według proboszcza Tomasza Stycznia podczas pierwszej wizyty, urzędniczka przekazała mu, że nie potrzebuje już żadnych zezwoleń i może przystąpić do wycinki. W piśmie do poznańskiej Gazety Wyborczej, która skierowała do niego pytania w tej sprawie, odpowiedział m.in. „W wyniku medialnej awantury w tej sprawie zadzwoniłem do p. Katarzyny Wydział Środowiska i wyjaśniłem sprawę. Urzędniczka zaprzeczała przez telefon swoim słowom podczas inspekcji wypowiedzianych. Wmawiała mi, że mówiła o 14-dniowym okresie oczekiwania na decyzję, choć wcześniej deklarowała, że nie potrzebuję żadnej zgody ani pozwoleń” – tłumaczył ksiądz.
Według niego mieszkańcy go nie lubią i są wrogo nastawieni. Zaprzecza jednak, że nie poinformował nikogo o planach wycinki. Miał o tym poinformować sołtysa podczas wizyty duszpasterskiej. Paweł Aftarczuk, na łamach Wyborczej Poznań, przyznaje, że rozmawiał z księdzem, ale nie o wycince. - Nie zająknął się, że jakąś wycinkę planuje. Pytał tylko, czy da się usunąć pień dębu. Nie spodziewałem się jednak, że nam tu te dęby wytnie – wyjaśnia sołtys.
Sprawą nielegalnej wycinki zajęli się urzędnicy. Trafiła ona również na policję i do Regionalnej Dyrekcję Ochrony Środowiska w Poznaniu. Proboszczowi grozi surowa kara finansowa. Choć to on czuje się poszkodowany. „Zaufałem urzędnikowi, że zna Prawo i doradza słusznie. I to co mówi jest jednoznaczne i nieodwołalne. Niestety, zaprzecza teraz swoim słowom i czyni ze mnie ofiarę" – napisał w swojej odpowiedzi.