Ksiądz Michał Woźnicki od dawna miał na pieńku ze swoim zakonem, który mieści się zaraz przy Starym Rynku w Poznaniu. Krytykował swoich przełożonych, mówił o fałszywym kościele posoborowym, a z jednego pokoju swojej zakonnej celi zrobił kaplicę i zaczął tam odprawiać msze święte po łacinie, czyli w rycie rzymskim, na które przychodziło od kilku do kilkudziesięciu osób. Wszystko transmitował też w internecie.
Czytaj także: Ksiądz postraszył komornika "bożym sądem". Szokujące słowa duchownego
W czasie swoich kazań otwarcie krytykował kościelnych hierarchów i papieża. Nie przebierał w słowach. W 2018 roku za niesubordynację i bunt został z zakonu wydalony. Nie chciał jednak opuścić swojej celi i wszedł na wojenną ścieżkę z zakonnikami. Rozpoczęły się awantury. Czasami między zwaśnionymi stronami dochodziło nawet do użycia gazu pieprzowego czy do rękoczynów.
>>> Poznań. Ksiądz nazwał policjantkę "ladacznicą". Wcześniej został pobity pałką!
Zakonnicy wystąpili do sądu z wnioskiem o eksmisję. Było to dla nich jedyne wyjście, żeby odzyskać swoje pomieszczenia i pozbyć się krnąbrnego duszpasterza, który został suspendowany, czyli między innymi nie ma prawa do odprawiania mszy. - W Stolicy Apostolskiej trwa też sprawa dotycząca tego, jakie będą dalsze losy ks. Woźnickiego - mówi ks. Babiak.
Tymczasem w poznańskich sądach zapadł prawomocny wyrok o eksmisji księdza z zakonu. To dlatego punktualnie o 9 rano, 8 września, komornik wszedł do jego celi ze ślusarzem. Chociaż Woźnicki zapowiadał, że zakonu dobrowolnie nie opuści, to kilkanaście godzin przed eksmisją sam wyprowadził się z celi. Komornik zastał częściowo opróżnione pomieszczenia.
Czytaj też: Poznań. Ksiądz w czasie mszy atakuje dziennikarza: "Jest chory na zboczenie. Może jest Żydem?"
- Zostało tabernakulum, którym zajmą się duchowni, a pozostałe pozostawione rzeczy zostaną zabezpieczone w magazynie - mówił Marek Grzelak, rzecznik poznańskiej Izby Komorniczej. Miasto zaproponowało księdzu Woźnickiemu mieszkanie tymczasowe.
Przed zakonem i kościołem salezjanów ksiądz modlił się na godzinę przed eksmisją. Klęczał pod drzwiami kościoła, po czym wstał i zaprosił między innymi swoich wiernych na kawę i ciastko. Ksiądz Woźnicki z komornikiem spotkał się już osobiście latem i próbował odwieść go od eksmisji, mówiąc między innymi o tym, że komornika i jego żonie stanie się… coś złego. - I będzie pan widział spaloną ziemię za sobą i przed sobą - ostrzegał komornika.