Kolejorz po zwycięstwie nad Legią uwierzył, że jest w stanie jeszcze powalczyć o ekstraklasowe podium. Do Poznania przyjechała Arka, która zanotowała fatalny początek wiosny. Odpowiedź na pytanie, kto jest faworytem tego spotkania nasuwała się sama.
Niewiele działo się w pierwszej połowie spotkania. Akcji bramkowych mieliśmy jak na lekarstwo, ale to Kolejorz cieszył się z prowadzenia do przerwy. W 39. minucie Christian Gytkjaer otrzymał piłkę od Kamila Jóźwiaka i bez zastanowienia uderzył na bramkę Arki. Piłka od poprzeczki i wpadła do siatki. To 12 gol Duńczyka w tegorocznym sezonie, który ma chrapkę, aby powalczyć o koronę króla strzelców.
Z upływem czasu gdynianie coraz częściej zaczęli dochodzić do głosu. Dużo zamieszania z prawej strony boiska robił Luka Zarandia. Adam Nawałka zdecydował, że lepiej jest bronić korzystnego rezultatu i czekać na szybkie kontrataki. Za ofensywnie usposobionego Darko Jevtica na ponad 20 minut pojawił się Łukasz Trałka.
Zawodnicy Zbigniewa Smółki nie odpuszczali i mieli swoje okazje, ale nie potrafili pokonać obchodzącego w niedzielę jubileusz Jasmina Burica. Minęło właśnie 10 lat odkąd ten zawodnik broni barw poznańskiego zespołu.
Wyrachowanie i zimna kalkulacja - te dwa słowa opisują doskonale styl gry Kolejorza. Lech nie grał wielkiego meczu, ale potrafił z zimną krwią pokonać nieporadną Arkę. Po tym spotkaniu poznaniacy awansowali na 5 miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy. A Arka? Czwarty wiosenny mecz i czwarta porażka. W Gdyni na pewno będą drżeć o utrzymanie!