Nieczęsto zdarza się, że mecze PKO BP Ekstraklasy rozgrywane są w środku tygodnia. 25. kolejka rozgrywek rozpoczęła się we wtorek (3 marca) od starcia w Poznaniu. Lech zmierzył się z Górnikiem Zabrze. Kolejorz był faworytem tego spotkania i rozpoczął je najlepiej jak tylko mógł. Premierową bramkę dla poznaniaków już w 3. minucie strzelił Dani Ramirez. Bramkarz Górnika Martin Chudy sparował piłkę wprost pod nogi Hiszpana, a ten bez większych problemów otworzył wynik.
Ramirez był zdecydowanie najjaśniejszą postacią w drużynie gospodarzy. Cztery spotkania czekał na debiutanckiego gola, którego potrzebował. We wtorkowe popołudnie grał na wielkim luzie i pokazał, że nie bez powodu nazywany jest gwiazdą ekstraklasy. Widać było też, że coraz lepiej rozumie się z kolegami z zespołu.
Kolejorz w pierwszej połowie częściej był przy piłce, ale poznaniacy nie potrafili udokumentować swojej przewagi kolejnymi golami. Niewiele brakowało, aby to zemściło się na zawodnikach Dariusza Żurawia. W 32. minucie goście umieścili piłkę w siatce, ale sędzia Mariusz Złotek odgwizdał spalonego. To był pierwszy znak ostrzegawczy dla gospodarzy. Drugiego już nie było. Trzy minuty później stan meczu wyrównał Piotr Krawczyk. Dla 25-letniego napastnika było to premierowe trafienie na poziomie ekstraklasy.
Kolejorz rozpoczął niemalże identycznie drugą połowę, tak jak pierwszą. W 54. minucie Kamil Jóźwiak otrzymał podanie od Ramireza, wbiegł w pole karne i doskonale przymierzył przy lewym słupku bramki Chudego. Bramkarz Górnika robił wszystko, co mógł, ale był bez szans.
Poznaniacy starali się kontrolować wydarzenia boiskowe, aby tym razem nie stracić prowadzenia. Górnicy ciągle jednak czuli, że są w stanie zdobyć punkty w Poznaniu. Dobrą okazję zmarnował Janza. Jego strzał z wielkim trudem obronił Mickey van der Hart.
W ostatnich dniach w Poznaniu mówiło się dużo o dyspozycji Christiana Gytkjaera. Duńczyk strzelił gola z Rakowem Częstochowa (3:0), a później się zaciął, choć miał walczyć o koronę króla strzelców. Aż do 80 minuty wtorkowego meczu. Wtedy zaczął się jego strzelecki popis. Najpierw wykorzystał dopieszczone podanie od Jakuba Modera i piękną podcinką pokonał Chudego, a 6 minut później wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem. Tym samym Gytkjaer zrównał się w klasyfikacji strzelców z Jarosławem Niezgodą, który swojego wyniku już nie poprawi, bo jest zawodnikiem Portland Timbers.
Lech Poznań – Górnik Zabrze 4:1 (1:1)
Gole:
3 min Dani Ramirez (1:0)
35 min Piotr Krawczyk (1:1)
54 min Kamil Jóźwiak (2:1)
80 min Christian Gytkjaer (3:1)
86 min Christian Gytkjaer (4:1)
Polecany artykuł: