To miała być miła przejażdżka - wiatr we włosach, słońce, zabawa i ten czerwony wóz z odkrytym dachem. Ale na drodze trzeba być pokornym! Zapomniał o tym 20-latek, który chciał odwieźć dwie koleżanki do Dobrzycy pod Pleszewem (woj. wielkopolskie). Wystarczył nieostrożny ruch kierownicą, zbyt mocno wciśnięty pedał gazu i nieszczęście gotowe. Auto wypadło z drogi, stanęło dęba i dachowało.
- Gdy przyjechaliśmy na miejsce, kierowca i jedna z pasażerek leżeli niedaleko auta, a druga z dziewcząt aż 30 metrów dalej. – mówi Mariusz Glapa, oficer prasowy pleszewskiej straży pożarnej.
Najlżej ranny został kierowca - miał tylko rozciętą głowę. Z kolei Wiktoria Ch. z urazem twarzo-czaszki została przetransportowana śmigłowcem do szpitala w Kaliszu.
- Kierowca był trzeźwy, będziemy teraz sprawdzać, dlaczego w ogóle doszło do tego wypadku – mówi Monika Kołaska, rzeczniczka pleszewskiej policji.