Straszne!

Maks chciał dojść do szkoły, zginął na drodze. Samochód ciągnął go przez prawie 2 km. "Wydaje mi się, że to zły sen"

2025-01-09 10:38

Chciał dojść do szkoły, zginął na pasach. 17-letniego Maksymiliana z Cielczy w Wielkopolsce najpierw na przejściu dla pieszych potrącił samochód, a potem drugi przez prawie dwa kilometry ciągnął go po asfalcie. Za śmierć nastolatka odpowie na razie tylko ten pierwszy. Drugiego wciąż nie ustalono.

Spis treści

  1. Śmiertelny wypadek w Wielkopolsce. Nie żyje 17-letni Maks
  2. Poruszająca relacja świadka wypadku w Cielczy i śledztwo
  3. Mama Maksymiliana: "Wydaje mi się, że to zły sen"

Śmiertelny wypadek w Wielkopolsce. Nie żyje 17-letni Maks

Do dramatycznego wypadku doszło 24 stycznia 2024 roku o godzinie 7 rano. Maks szedł na przystanek autobusowy, bo chciał dojechać do szkoły. Uczył się w pobliskiej szkole w Targach, w klasie logistycznej. Na pasach został potrącony przez kierowcę seata. To był dopiero jednak początek tragedii. Mężczyzna, który jechał seatem zatrzymał się, żeby od razu pomóc chłopakowi, ale… nigdzie nie mógł go znaleźć. Okazało się, że po uderzeniu przez pierwsze auto, Maks wpadł na drugi pas i musiał dostać się pod koła innego auta, ten przeciągnął chłopaka prawie 2 kilometry. Dalszy ciąg materiału znajduje się pod galerią ze zdjęciami, związanymi z tematem.

Czytaj więcej o tej sprawie: Ciągnął ciało 17-letniego Maksa przez prawie 2 kilometry, a potem uciekł. Gigantyczna nagroda za jego złapanie

Poruszająca relacja świadka wypadku w Cielczy i śledztwo

Świadek, który jako pierwszy zauważył chłopaka leżącego przy drodze mówi, że Maksymilian oddychał i pluł krwią. Od razu wezwano do niego pomoc. Niestety, nastolatka nie udało się uratować. Maksymilian zmarł z połowu obrażeń wielonarządowych. Sekcja wykazała, że miał rozległy uraz głowy.

Informację o zakończeniu śledztwa w sprawie kierowcy, który jako pierwszy potrącił nastolatka przekazał mediom Maciej Meler, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. Sprawca to 56-letni mieszkaniec Jarocina, który feralnego dnia, jechał z nocnej zmiany w pracy do domu. Mężczyzna nie zauważył nastolatka na przejściu dla pieszych i spostrzegł go dopiero wtedy, gdy już na jakąkolwiek reakcję było za późno.

Jak przyznaje Maciej Meler, biegli orzekli, że nie można jednoznacznie zawyrokować, który z samochodów doprowadził do zgonu Maksa. Wiadomo jednak, że obrażenia, jakich doznał po potrąceniu przez kierowce seata, skutkował powstaniem ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Mama Maksymiliana: "Wydaje mi się, że to zły sen"

Dlatego - mimo nieodnalezienia drugiego auta i kierowcy - odpowie za wypadek. 56-latkowi za spowodowanie wypadku grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

Wydaje mi się, że to zły sen, ale budzę się i okazuje się, że koszmar trwa - mówi Super Expressowi Anita Langner, mama Maksa. - Kierowca drugiego auta wciąż jest poszukiwany. Wierzę, że zwycięży sprawiedliwość - dodaje.

Do sprawy wrócimy w poznańskim oddziale "Super Expressu". Policja apeluje o ostrożność na drogach. Warunki na drogach są trudniejsze niż zazwyczaj. Warto zdjąć nogę z gazu i zachować maksymalny poziom koncentracji.

Groby polskich rajdowców. Kierowcy ginęli w strasznych wypadkach. Niezapomniani

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki