Bez niezbędnego leczenia mała Amelka straci prawą rączkę

i

Autor: Siepomaga.pl Bez niezbędnego leczenia mała Amelka straci prawą rączkę

Mała Amelka z Poznania może stracić prawą rączkę. Fundacja Siepomaga zbiera pieniądze na jej leczenie

2016-08-05 14:21

Amelia Klatkiewicz urodziła się trzy miesiące przed terminem porodu. W jej prawej ręce wykryto malformacje tętniczo-żylne, bardzo rzadkie schorzenie naczyń krwionośnych, które nieleczone może skończyć się amputacją całej kończyny. Leczenia dziewczynki zgodzili się podjąć lekarze z Magdeburga, ale to wymaga pieniędzy, których rodzice Amelki nie mają.

Amelka Klatkiewicz właśnie powinna przygotowywać się do swoich pierwszych urodzin, ale zamiast 15 sierpnia urodziła się aż trzy miesiące wcześniej. Ważyła wtedy zaledwie 1080 gramów. Na szczęście dzisiejsza medycyna jest już na takim poziomie, że takie maluchy udaje się uratować, chociaż wymaga to od nich zmagania się z szeregiem schorzeń. U małej poznanianki stwierdzono niewydolność oddechową, martwicze zapalenie jelit, wadę serca PDA, dysplazję oskrzelowo-płucną, niedokrwistość wcześniaczą, przepuklinę i naczyniaki.

- Kiedy po blisko trzech miesiącach pobytu w szpitalu mogliśmy wreszcie zabrać ją do domu, strasznie się cieszyliśmy – wspomina w rozmowie z ESKA INFO Poznań Anna Klatkiewicz, mama Amelki.

Rodzice przejęci tym, co już przeszła ich córeczka, byli na jej punkcie szczególnie przewrażliwieni, dlatego ich uwadze nie umknęło, że jej prawa rączka jest trochę grubsza niż lewa.

- Wyglądała na opuchniętą, jakby coś ją ugryzło, ale woleliśmy się skonsultować z lekarzem – opowiada pani Ania.

Po kilku wykonanych badaniach nie udało się jednak postawić diagnozy. Rodzice byli przerażeni, gdy usłyszeli, że to może być nowotwór kości. Dopiero po tym, gdy skierowano ich do szpitala w Łodzi, udało się ustalić, co jest przyczyną.

- Okazało się, że to malformacje tętniczo-żylne. Kiedy to usłyszeliśmy, nawet nie wiedzieliśmy, co to jest, po prostu cieszyliśmy się, że to nie rak – mówi mama Amelki.

Co to jest malformacja tętniczo-żylna?

Malformacja tętniczo-żylna to nieprawidłowe połączenia naczyń krwionośnych - tętnica łączy się bezpośrednio z żyłą, a nie z naczyniami włosowatymi. Najczęściej powstają w czaszce, przypadki, gdy pojawiają się w kończynach są bardzo rzadkie. Malformacje sprawiają, że żyły się poszerzają, a wraz z nimi rozrasta się cała kończyna, która wymusza szybszy przepływ krwi. Dla serca to dodatkowe obciążenie, dlatego gdy kończyna jest już zbyt przerośnięta, trzeba ja amputować.

Właśnie taki los spotkał Kubę Walkowiaka z Krzyża Wielkopolskiego. Jego przypadek opisywano w wielu mediach. U chłopca malformacje w lewej ręce wykryto dopiero, gdy miał już trzy lata. Zaczęły się tak szybko rozrastać, że w wieku 7 lat przy wadze całego ciała wynoszącej 22 kg, jego lewa ręka ważyła prawie pięć! Był to stan zagrażający jego życiu, dlatego amputowano mu całe ramię wraz z obręczą barkową, obojczykiem, łopatką i mięśniami klatki piersiowej.

Rodzice Amelki robią, co mogą, aby podobny los nie spotkał ich córki. Problem w tym, że roczna dziewczynka jest za mała na standardowe leczenie, czyli cykl embolizacji polegających na wprowadzeniu do tętnicy cewnika, przez które wprowadza się środki mające spowodować zamknięcie się malformacji. Amelka jako roczne dziecko ma jeszcze bardzo małe naczynia krwionośne, więc zabieg będzie bardzo trudny.

W Polsce tak trudnych zabiegów do tej pory nie przeprowadzano u tak małego dziecka, poza tym nie ma szpitala, który dysponowałby odpowiednim zapleczem sprzętowym, nie wspominając o doświadczeniu, dlatego rodzice zaczęli szukać pomocy za granicą. Leczenia Amelki zgodziła się podjąć klinika w Magdeburgu, gdzie malformacje leczy się na co dzień, chociaż oczywiście również nie u takich maluchów. Klinika ma jednak nowoczesny sprzęt i doświadczonych lekarzy, dlatego dla dziewczynki to duża szansa na to, że leczenie się powiedzie.

- Polscy lekarze, z którymi rozmawialiśmy, mówili nam, że jeśli tylko mamy możliwość leczenia w Magdeburgu, to warto spróbować – mówi Anna Klatkiewicz.

Na leczenie potrzebne są pieniądze

Leczenie za granicą to jednak koszty. Koszt pierwszej embolizacji wraz z dwutygodniowym pobytem w klinice oszacowano na blisko 10 tys. zł euro. Na dodatek już teraz wiadomo, że takich zabiegów Amelka będzie musiała przejść przynajmniej kilka. Ile i kiedy, to się okaże dopiero po przeprowadzeniu pierwszego z nich. Takie koszty przerastają możliwości finansowe rodziców dziewczynki, dlatego o pomoc zwrócili się do Fundacji Siepomaga, która uruchomiła zbiórkę na razie na pierwszy zabieg.

Pieniądze można wpłacać za pośrednictwem strony:

http://www.siepomaga.pl/ameliaklatkiewicz

albo robiąc przelew na konto Fundacji Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”:

31 1090 2835 0000 0001 2173 1374 (Bank BZ WBK), wpisując w tytule przelewu: “565 pomoc w leczeniu Amelii Klatkiewicz”.

Numer konta dla wpłat zagranicznych:

PL31109028350000000121731374

Swift code: WBKPPLPP.

W przypadku leczenia Amelki ważne jest nie tylko zebranie pieniądze, ale też czas – każdy dzień zwłoki zwiększa ryzyko rozrostu malformacji. Lekarze z Magdeburga zapowiedzieli, że są gotowi rozpocząć leczenie dziewczynki w każdej chwili, dlatego tak ważne jest jak najszybsze zebranie potrzebnej sumy pieniędzy. Na razie udało się zebrać nieco ponad połowę kwoty, która wystarczy na pierwszy zabieg. Rodzice Amelki dziękują wszystkim za pomoc.

Czytaj też: Dzieci nie mogły wyjść z przedszkola. Zostało oblężone przez… stado dzików!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki