Małe dziecko błąkało się po Wągrowcu. Nie chciało powiedzieć nikomu, jak ma na imię. Policjanci ujawniają finał tajemniczej sprawy
Kilkuletnie dziecko błąkające się samo na ruchliwej ulicy - ten widok na szczęście nie pozostawił obojętnymi ludzi, którzy przechodzili i przejeżdżali w rejonie ronda rotmistrza Pileckiego i ulicy Lipowej w Wągrowcu. Dziecko ewidentnie było samo, bez nikogo dorosłego. Dwie kobiety zaopiekowały się samotnym chłopczykiem i wezwały policjantów. Wystraszony malec nawet funkcjonariuszom nie chciał jednak lub nie potrafił powiedzieć, jak ma na imię ani skąd się wziął w okolicy ronda rotmistrza Pileckiego. "Sprawa była o tyle skomplikowana, że dziecko nie chciało nawiązać kontaktu, nie chciało również powiedzieć, jak ma na imię" - powiedział PAP oficer prasowy wągrowieckiej policji asp. Dominik Zieliński. Jak to wszystko się skończyło?
"Z młodszym dzieckiem na ręku szła do piwnicy po wózek, a w tym czasie z klatki schodowej wyszedł chłopiec"
Ostatecznie chłopca rozpoznała przypadkiem przechodząca tamtędy kobieta. Powiedziała, że widuje go na placu zabaw w parku 600-lecia na terenie Wągrowca. Był to już pewien trop. Sprawa jednak rozwiąząła się, zanim policjanci pojechali do parku, bo nadeszła jakaś zdenerwowana kobieta z wózkiem - jak się okazało, matka chłopczyka. "Policjanci ustalili, że wystarczyła chwila jej nieuwagi, by dziecko samo znalazło się na ulicy. Kobieta mieszkająca w jednym z bloków na pobliskim osiedlu, szykowała się do wyjścia z domu z dziećmi. Z młodszym dzieckiem na ręku szła do piwnicy po wózek, a w tym czasie z klatki schodowej wyszedł chłopiec" - wyjaśnił Zieliński. Sprawą tego niebezpiecznego zdarzenia zajmie się teraz sąd rodzinny.