Gdy po wsi rozeszła się informacja, że przesympatyczna i wesoła pani Basia, na co dzień dyrektorka jednej z poznańskich poradni psychologiczno - pedagogicznych, trafiła do szpitala, nikt jeszcze nie przypuszczał najgorszego. Kobieta leczyła się na choroby przewlekłe i wizyty u lekarzy to u niej nie było nic nadzwyczajnego. Ale gdy okazało się, że ze szpitala w Puszczykowie, do którego pojechała na izbę przyjęć, w stanie poważnym przewieziono ją do szpitala zakaźnego, a tam wykryto u niej koronawirusa - na wszystkich padł blady strach. - Przecież ona nie była nigdzie za granicą… Jak to możliwe? - spekulowali mieszkańcy. Niestety możliwe, bo jedna z hipotez mówi, że kobieta zaraziła się od znajomej, która była we Włoszech, ale sama infekcję przechodziła bardzo łagodnie. Niestety 57-latka. ze względu na problemy ze zdrowiem i stałe przyjmowanie leków - jest w grupie wysokiego ryzyka. Dziś jest w stanie śpiączki farmakologicznej, a lekarze podejmują heroiczną walkę o jej życie. - Stan kobiety jest poważny. Jest podłączona do respiratora - informuje Jędrzej Solarski, wiceprezydent Poznania.
Tymczasem mieszkańcy malutkich Czapur są przerażeni. Boją się nie tylko o zdrowie pani Barbary, ale też o swoje. Wszystko dlatego, że mąż kobiety jest w kościele w Czapurach szafarzem. Zadniem Waldemara Waligórskiego jeszcze w ubiegłą niedzielę rozdawał parafianom komunię. - Boimy się o własne zdrowie i życie. Nie wiemy, czy i ile osób jest zarażonych - mówi Waligórski. Mąż kobiety i jej rodzinna, a także osoby ze szpitala w Puszczykowie, z którymi chora miała kontakt zostały już objęte kwarantanną. W Poznaniu natomiast włodarze miasta podjęli decyzję, żeby zamknąć wszystkie szkoły, przedszkola, żłobki i instytucje oświatowo - kulturalne. - Chodzi o baseny, kina, zoo - wymieniał Jędrzej Solarski, wiceprezydent Poznania, który tłumaczył, że miasto robi to w celach profilaktycznych. - Profilaktyka jest najtańsza i najbardziej skuteczna - mówił wiceprezydent miasta.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł: