Proboszcz parafii w Żerkowie jest wstrząśnięty śmiercią wikarego. Do zdarzenia doszło w sobotę 1 czerwca. Zgłoszenie wpłynęło o godz. 10:31. Policję zawiadomił proboszcz, który usłyszał wystrzał.
Jak informuje "Fakt", wikary planował urlop, tamtego dnia miał umówione spotkanie z ministrantami, ale nie przyszedł. Wtedy proboszcz poszedł sprawdzić, co dzieje się z ks. Robertem. Gdy wszedł do jego mieszkania, 31-latek już nie żył.
Jak wynika z ustaleń policyjnych, wikary miał zezwolenie na broń. Miał wiatrówkę, z której czasami strzelał w ogrodzie za plebanią. Jednak to nie z tej broni miał paść strzał, tylko z pistoletu czarnoprochowego, na którego posiadanie nie trzeba mieć zezwolenia Policja wciąż nie podaje okoliczności śmierci księdza, jednak wiele wskazuje na to, że wikary targnął się na swoje życie.
Ks. Robert pracował w parafii w Żerkowie od trzech lat. Był lubiany.On i proboszcz mieszkali pod jednym dachem, jak mówi duchowny, byli jak rodzina. Jeszcze przed ostatnim długim weekendem majowym, zaplanował urlop. Nic nie zapowiadało tragedii, która wydarzyła się kilka dni później. Ostatnią mszę wikary odprawił w piątek wieczorem, następnego dnia już nie żył.