Polecany artykuł:
Co się stało w nocy z 17 na 18 stycznia? Tego tak naprawdę nie wie nikt. Michał Rosiak był z kolegami w jednym z klubów nocnych. Przed wyjściem "w miasto" wspólnie ze znajomymi wypił dwie butelki wódki o pojemności 0,7 l, a potem dotarli do klubu erotycznego. Po godz. 24:00 opuścił go samotnie. Wcześniej jednak kupił tancerce drinka za 79 złotych. Na więcej nie miał pieniędzy więc postanowił wrócić do domu.
Z aplikacją "Jak dojadę" przemierzył drogę ze Starego Rynku do przystanku autobusowego na Garbarach. I tutaj pojawia się pytanie: dlaczego Michał kierował się w stronę Winograd, chociaż mieszkał w przeciwnym kierunku, czyli na osiedlu Armii Krajowej. Dziennikarze "Gazety Wyborczej" zrobili eksperyment, z którego wynika, że Michał błędnie mógł wpisać adres, a aplikacja zasugerowała mu "Armii Poznań".
Ostatni ślad
Policjanci dotarli do nagrania z kamery zamontowanej w autobusie miejskim, który odjechał o godz. 1:36 z przystanku, w okolicach którego został znaleziony telefon Michała. Kolejny autobus podjechał na zatoczkę na Garbarach o godz. 3:06, ale wtedy już tam nie było zaginionego. Tak więc to ostatni ślad po zaginionym. Funkcjonariusze próbują ustalić, co się działo z zaginionym między 1:36, a 3:06.
W okolicach przystanku znaleziono telefon komórkowy zaginionego. Tak więc na przystanku był Michał, ale nie wiadomo dokąd się udał, chociaż przyjęto założenie, że najprawdopodobniej wpadł do Warty, która znajduje się kilkaset metrów od przystanku.
Poszukiwania na rzece
Szukano w Warcie ciała Michała, ale do tej pory nie trafiono na żaden ślad. Udział w nich brała m.in. Specjalistyczna Grupa Ratownictwa Medycznego w Mosinie. Łodzie można zobaczyć na rzece, co kilka dni, ale ciężko jest trafić na jakikolwiek ślad. Jeśli faktycznie Michał wpadł do rzeki to jego ciało może znajdować się kilkanaście kilometrów od prawdopodobnego miejsca wypadku.
Michała szukano także na poznańskiej Cytadeli. Udział w tym brali ochotnicy nie tylko z Poznania, ale także z rodzinnej miejscowości zaginionego. w bunkrach w największych poznańskim parku nie znaleziono niczego, co mogłoby pozwolić rozwiązać tę zagadkę.
>>> Psy tropiące będą szukać Michała Rosiaka? Pomagały w odnalezieniu Ewy Tylman
W akcje zaangażowano psy tropiące. Rozpoczęto poszukiwania przy wiadukcie kolejowym przy dworcu Garbary. Prowadził chodnikiem obok przystanku przy ul. Szelągowskiej, później na Wartostradę. W połowie drogi trop się urywa. Co to oznacza? Michał mógł wpaść do wody lub wrócić tą samą trasą.
Sprawa dla detektywa
Niemalże od początku poszukiwań w akcje włączona jest agencja detektywistyczna "Weremczuk & Wspólnicy". Detektywi chcieli przeprowadzić badania wykrywaczem kłamstw kolegom Michała. Tylko jeden z jego znajomych się na to zgodził - Niestety zgodziła się tylko jedna osoba Jacek A. Pozostali nie wyrazili zgody... Nie angażują się również w poszukiwania - czytamy w komunikacie agencji detektywistycznej Weremczuk & Wspólnicy. - Czy mają coś do ukrycia? Sprawdzimy to... - dodawali.
Koledzy Michała nie mają nic do ukrycia, a policja wyklucza jakoby jego koledzy byli zamieszani w zaginięcie 19-latka.
>>> Detektyw Rutkowski o zaginięciu studenta z Poznania: "Jesteśmy otwarci na współpracę"
Michał pojechał do Warszawy?!
Wydawało się, że mamy przełom w poszukiwaniach 19-latka. Ponoć był widziany dwukrotnie w stolicy. Policja sprawdziła trop. - Policjanci sprawdzali pojawiające się sygnały i były one nieprawdziwe i niewiarygodne - przekazał mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji.
Prokuratura w tym samym czasie prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. To nie oznacza, że ktoś zabił 19-latka. Po prostu zaginięcie nie jest przestępstwem, ale prokuratura przyjęła taką kwalifikację, aby rozpocząć postępowanie. To niezbędne dla wykonywania dalszych czynności.
Zagadka jest banalna
- Gdyby Michał nie wypił tyle alkoholu, może nie pomyliłby adresu w nawigacji. Gdyby nie wydał ostatnich pieniędzy na tancerkę w nocnym klubie, może wróciłby do domu taksówką. To jest przykra i banalna prawda, ale głośno nikt o tym nie powie... - zdradza osoba znająca szczegóły śledztwa na łamach Gazety Wyborczej.
Czy zagadka zostanie kiedyś rozwiązana? Ciągle nadzieję mają najbliżsi Michała. - Nie wiem jak to długo potrwa, ale mamy nadzieję, że wróci. Prosimy o to Boga - mówiła babcia zaginionego, w reportażu telewizji TVN.
Minął miesiąc od zaginięcia, a nie mamy tak naprawdę żadnych nowych informacji w sprawie zaginięcia. Wszystko wskazuje na to, że Michał wpadł do Warty, ale czy tak było naprawdę?