Sytuacja miała miejsce w czwartek około godz. 16:00. Na polu w miejscowości Turza (pow. wągrowiecki) musiał awaryjnie lądować szybowiec, o czym informuje "Głos Wielkopolski".
Pan Leszek otrzymał telefon od kolegi, że taka sytuacja miała miejsce na jego polu więc natychmiast udał się na miejsce. - Wsiadłem na ciągnik i pojechałem zweryfikować te doniesienia i faktycznie w polu leżał szybowiec. Poszedłem wypytać pilota czy wszystko jest ok. Na szczęście nic się nie stało, poza tym, że samolot leżał w szczerym polu - relacjonuje rolnik w rozmowie z "Głosem".
Pilot czekał na ekipę, która miała przyjechać, aby rozmontować samolot. Pan Leszek zaoferował jednak swoją pomoc. - Wróciłem więc do domu, odpaliłem kombajny i pojechałem wymłócić przejazd, aby ekipa mogła wjechać bezpośrednio koło szybowca, szybko go rozmontować i wywieźć. Rozmontowywanie szybowca trwało do późnych godzin wieczornych, dlatego ojciec przywiózł jeszcze pilotowi na pole kolację - opowiada Leszek Kędziora.
W całej sytuacji nikomu nic się nie stało, a młody rolnik musiał zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z nietypowym znaleziskiem. Być może już nigdy nie spotka go taka niespodzianka.