Marysia prawie zginęła na cmentarzu w Łopiennie
Marysia z rodzicami mieszka na Śląsku, a do Łopienna w Wielkopolsce przyjeżdża w odwiedziny do babci i dziadka oraz na grób braciszka. 16-letni Eryk zmarł nagle i niespodziewane w lutym 2020 roku. Chłopak poszedł na dyskotekę w pobliskim Mieleszynie i nagle osunął się na ziemię. Nigdy nie odzyskał już przytomności. Miał krwiaka na mózgu. Gdy rodzina zapalała znicz na jego grobie, a Marysia była blisko nich, wydarzyło się coś przerażającego. Z sąsiedniego, powojennego nagrobka spadł na Marysię ciężki kamienny krzyż. Dziewczynka upadając, uderzyła jeszcze głową w pobliski nagrobek. Straciła przytomność. Spod krzyża wyciągali ją rodzice, którzy od razu wezwali pomoc. Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym Marysia została przetransportowana do szpitala w Poznaniu. Trafiła na stół operacyjny. Życie Marysi wisiało na włosku, na szczęście lekarzom udało się ją uratować. Po długim leczeniu i kosztownej rehabilitacji - dziewczynka powoli dochodzi do siebie. Wciąż jednak potrzebuje specjalistycznego leczenia.
Nagrobek prawie zabił 5-letnią Marysię. Prokuratura kończy sprawę
Tymczasem Prokuratura Rejonowa w Gnieźnie umorzyła właśnie postępowanie w tej sprawie. Jak tłumaczy Piotr Gruszka, który prowadził postępowanie nie ma winnego zarówno nieumyślnego spowodowania obrażeń ani narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Na pewno, zdaniem śledczych, za dramat na cmentarzu nie jest winny ksiądz, który jest administratorem nekropolii. Jak to możliwe? - Przeprowadzona została skomplikowana analiza stanu prawnego w tej materii i właśnie do takich wniosków doszliśmy - mówi prokurator Gruszka.
Dodatkowo nie udało się ustalić rodziny, która miałaby się zajmować starym, powojennym nagrobkiem. - Wpływ miał na to upływ czasu - mówi Gruszka. Mama Marysi, Beata Lisek, jest złamana sytuacją. - Wiec nikt nie jest odpowiedzialny za ten bałagan, za zły stan techniczny wielu starych grobków? Ja tam o mały włos nie straciłam dziecka - nie rozumie decyzji śledczych kobieta. - Myślę o tym, aby przenieść grób syna, bo nie wyobrażam sobie dalej odwiedzać go tam po tych przeżyciach i miedzy tym gruzem. Czy musi dojść do kolejnej tragedii, żeby ktoś tam posprzątał? - pyta kobieta.