Według śledczych była to zbrodnia ze szczególnym okrucieństwem, ale sąd drugiej instancji nie podzielił tego stanowiska. Sprawa jest bardzo skomplikowana, ale fakty i tak są przerażające. Dawid F. i Mateusz Haremza (17 l.) byli kolegami. Nie raz spotykali się, żeby wspólnie spędzić czas. Tego feralnego dnia, pod koniec 2021 roku, sięgnęli po narkotyki, alkohol, Dawid dodatkowo zażywał jeszcze leki uspokajające. Z taką mieszanką nie trudno o konflikt.
W pewnym momencie zaczęli się kłócić. Poszło między innymi o pieniądze, które miały zaniknąć w trakcie spotkania. Od słowa do słowa, doszło do rękoczynów. Dawid F. rzucił się na Mateusza i zaczął go okładać. Bił w głowę i twarz. Mateusz nie miał siły się bronić, a Dawid wszystko nagrał swoim telefonem komórkowym. Nieprzytomnego chłopaka odnalazł dziadek Dawida F., który przyszedł sprawdzić, co pod nieobecność rodziców dzieje się u wnuka. To on wezwał pomoc dla Mateusza. Chłopak był tak skatowany, że Marta Wiącek, jego mama, nie była w stanie go nawet poznać, ostatecznie udało się to zrobić po… tatuażu. Dalszy ciąg materiału pod galerią ze zdjęciami.
Dawid skatował Mateusza. Nastolatek zmarł. Sąd w Poznaniu złagodził wyrok
Dawid F. w chwili zatrzymania był totalnie odurzony. - Nie było z nim kontaktu logicznego, nie zdawał sobie sprawy z tego, co się wydarzyło - mówiła Agata Adamczewska, sędzia Sądu Apelacyjnego, uzasadniając wyrok. Śledczy, którzy prowadzili sprawę śmierci Mateusza nie mieli wątpliwości, że Dawid katował kolegę, żeby zabić.
- To była zbrodnia ze szczególnym okrucieństwem – orzekła także sędzia Izabela Dehmel, ogłaszając w poznańskim Sądzie Okręgowym wyrok w sprawie zabójstwa 17-letniego Mateusza z Gniezna.
W Sądzie Apelacyjnym skład sędziowski zmienił jednak kwalifikację prawną czynu, z zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem na zabójstwo z zamiarem ewentualnym, podkreślając, że nie wiadomo, czy Dawid F. kopał kolegę po głowę czy uderzał pięściami. - Nie można wykluczyć, że ciosy były zadane tylko ręką - mówiła sędzia Adamczewska. Dlatego też wyrok został zmieniony. Dawid F. ma spędzić w więzieniu nie 25 lat, ale 15. Od wyroku stronom przysługuje kasacja.
Gdyby nie tragedia, dwa tygodnie później Mateusz świętowałby swoje osiemnaste urodziny. Był już zamówiony tort, zaproszeni byli już goście… Tymczasem zamiast urodzinowej imprezy, był pogrzeb. - Nie mogę się z tym pogodzić. Nigdy nie wybaczę mu, że zabił mojego ukochanego syna - mówi Super Expressowi załamana mama Mateusza Haremzy. Do sprawy będziemy wracać.