37-letnia Anna jak co dzień od rana sprzątała klatki bloków. Około południa przechodziła obok garaży, nagle poczuła ogromne parcie na pęcherz. Za chwilę olbrzymi skurcz w brzuchu wywołał ból, który spowodował, że zgięła się, usiadła na chodniku i zaczęła wołać pomocy. Jakaś kobieta zadzwoniła po karetkę. Akcja porodowa następowała błyskawicznie, bo główka małej dziewczynki szybko pojawiła się na świecie. - Mała była owinięta pępowiną, ale udało się ją przerwać - opowiada pani Anna. Przechodnie, którzy asystowali przy porodzie zachowali się wyjątkowo profesjonalnie. Żeby dziewczynka zapłakała, klepali ją po plecach i noworodek zaczął krzyczeć. - Wtedy ktoś owinął córeczkę kurtką i mi ją podał – opisuje mama. Chwilę później pojawił się ambulans. - Karetka pogotowia przywiozła kobietę i dziecko do szpitala. Noworodek zabezpieczony był prawidłowo i nie zagrażało mu niebezpieczeństwo - mówi Mateusz Hen, dyrektor szpitala w Gnieźnie.
- Pierwszy poród też miałam taki szybki - mówi pani Anna, która ma już kilkunastoletnią córkę. Wtedy jednak, że jest w ciąży, teraz zapewnia, że nawet się tego nie domyślała. - Całej rodzinie mówiła, że chyba jest chora, bo brzuch jej się powiększył i musi iść do lekarza – opowiada matka 37-latki, która jest zaskoczona pojawieniem się na świecie małej Lenki.
Teraz pani Anna próbuje poukładać swoje życie. - Tata Lenki nie jest nią zainteresowany – mówi ze smutkiem. Więc wszystko wskazuje na to, że kobieta samotnie będzie wychowywać dwie córeczki. - Brakuje jej wszystkiego, od pralki zaczynając, na pieluszkach kończąc - mówi sąsiadka pani Anny, która apeluje o pomoc dla kobiety. Każdy kto chciałby jakoś wesprzeć 37-latkę, może pisać pod adres: [email protected]
Imię kobiety zostało zmienione na jej prośbę.
Polecany artykuł: