Chodzież. Brutalny mord. W domku jednorodzinnym znaleziono pięć ciał. Głos zabrał suicydolog
Ponownie wracamy do makabrycznego mordu w Chodzieży. Na początku tygodnia, a dokładnie 24 kwietnia, chwilę po godzinie 20, policjanci odnajdują dwa ciała w jednym z domków jednorodzinnych w 20-tysięcznym miasteczku. Jak się okazuje, to był dopiero wierzchołek góry lodowej. W budynku były kolejne trzy ciała. Łącznie znaleziono zwłoki czterech dorosłych osób i maleńkiego, 4-miesięcznego dziecka.
Pierwsze informacje o tej tragedii zabrał rzecznik wielkopolskiej policji, Andrzej Borowiak. – Według wstępnych ustaleń, zakładamy samobójstwo rozszerzone. Pracujących na miejscu policjanci ustali, że najprawdopodobniej 41-latek Krzysztof A. zabił cztery osoby, a potem popełnił samobójstwo – przekazał policjant.
Z tą wypowiedzią nie zgadza się suicydolog i socjolog Adam Czabański, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, z którym rozmawiał dziennikarz „Wirtualnej Polski”.
Czym była tragedia w Chodzieży? Opinia specjalisty nie pozostawia złudzeń
– Jeśli ofiary miały związane nogi i usta zaklejone taśmą, to nie ma mowy o rozszerzonym samobójstwie. Bo mamy do czynienia z człowiekiem, który zabija najpierw kogoś, a później siebie. I nie wybiera nawet "łagodnej" metody, jak środki nasenne, żeby oszczędzić bliskim bólu, tylko to, co pod ręką: młotek czy nóż – powiedział w rozmowie z „Wirtualną Polską” suicydolog Adam Czabański.
Według specjalisty, w przypadku Chodzieży, sprawca działał z nienawiści: „A w każdym razie w amoku czy nawet w afekcie. Sprawca zabija inne osoby, a na końcu popełnia samobójstwo”.
– Oczywiście, niezależnie od tego, czy usypia łagodnym środkiem - tak, żeby ofiara nic nie poczuła, czy używa młotka lub noża – w obu przypadkach jest to wciąż zabójstwo – podsumowuje.
Listen on Spreaker.