- Adam Z. nie jest aktorem - mówił sędzia w uzasadnieniu wyroku. Andrzej Tylman, ojciec Ewy, wciąż żyje nadzieją, że tajemnica śmierci jego ukochanej córki w końcu zostanie wyjaśniona, a odpowiedzialny za to człowiek poniesie karę.
Co wydarzyło się feralnej nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku? Czy Adam Z. zabił swoją koleżankę, wpychając ją do wody? A może Ewa sama wpadła do Warty, a on jej ani nie pomógł, ani nie wezwał pomocy? - Moim największym marzeniem jest teraz poznanie prawdy - mówi "Super Expressowi" Andrzej Tylman. Mężczyzna z ulgą i nadzieją przyjął najnowsze orzeczenie Sądu Apelacyjnego.
Czytaj też: Ojciec Ewy Tylman mówi o klęsce. "Nie mam już na nic sił"
Zaginięcie Ewy Tylman. Sprawą żyła cała Polska
Zaginięcie Ewy Tylman poruszyło wszystkich Polaków. Ewa Tylman i Adam Z. - byli koleżeństwem z pracy. Po firmowej imprezie, na której najpierw grali w kręgle, a potem bawili się w nocnych klubach - chcieli wrócić do domu, ale ostatecznie znaleźli się nad Wartą. Tyle wiadomo na pewno. Potem cała reszta jest tragiczną zagadką, a po kilku miesiącach z Warty wyłowiono ciało Ewy Tylman.
Jej zdjęcie było we wszystkich mediach, na wszystkich portalach. Łzy jej ojca transmitowane były przez wszystkie telewizje. Śledczy praktycznie od początku zaginięcia nie mieli wątpliwości, że ta historia ma tragiczny finał, a Ewa Tylman nie żyje. Według prokuratury, 23 listopada 2015 r. Adam Z. zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Dlaczego to zrobił? Dwa sądy jednak już dwukrotnie uniewinniły mężczyznę. Adam Z. wyszedł z więzienia i cieszy się wolnością.
Przed wymiarem sprawiedliwości sprawy to jednak nie zakończyło. Adam Z. nigdy nie przyznał się do dokonania zbrodni. W styczniu 2020 r. Sąd Apelacyjny skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia, a dwa lata później Sąd Okręgowy w Poznaniu ponownie uznał niewinność Adama Z. Nie udowodniono mu nawet tego, że po prostu nie pomógł koleżance, która wpadła do rzeki. Sąd Apelacyjny, który po raz drugi zajął się wyrokiem uniewinniającym przyznał, że choć nie ma dowodów na to, że Adam Z. zabił Ewę, to są dowody na to, że jej nie pomógł.
- Kluczowe w tej sprawie są pierwsze wyjaśnienia mężczyzny, spontaniczne i szczere, gdy płacząc przyznał, że Ewa Tylman stoczyła się z nasypu w kierunku rzeki i że obserwował jak Ewa Tylman wpada do wody - mówił uzasadniając swój wyrok Henryk Komisarski z Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. W jego ocenie Adam Z. Nie jest aktorem, a te wyjaśnienia przed prokuratorem były prawdziwe. - Sam mówił o sobie, że jest tchórzem i że prześladuje go widok Ewy - mówił sędzia.
Wciąż nie wiem, co się wydarzyło tej pechowej nocy, ale też wciąż mam nadzieję. - Liczę, że w końcu Adam Z. odpowie za to, że nie pomógł Ewuni - mówi dziennikarce "Super Expressu" Andrzej Tylman, ojciec Ewy.