To nie jest zwykła plenerowa wystawa. To podróż w światło, cień, odbicia, linie, symetrię. To wystawa o człowieku zaplątanym w miejską przestrzeń. Niezwykłe, czarno - białe fotografie przyciągają i zarazem koją, bo są w naszym totalnie zabieganym świecie oazą spokoju. Autor zdjęć - Marcin Kłujsza - to operator kamery w jednej z ogólnopolskich stacji, montażysta filmowy, zawodowo związany z Poznaniem. Studiował psychologię na UAM i montaż filmowy w PWSFTiTv w Łodzi.
Jak mówi, fotografią świadomie zajął się dopiero cztery lata temu. - Wcześniej były to zwykłe fotografie rodzinne, turystyczne, bardziej dokumentalne niż artystyczne, nie przywiązywałem do zdjęć większej uwagi - mówi Kłujsza. Od 20 lat pracuje jako operator kamery, głównie w telewizjach informacyjnych, ale w którymś momencie - mimo że miał, jak mówi, dość dobre oko - to stwierdził, że jednak z czasem bardzo się zmieniło. - Potrzebowałem odmiany, odświeżenia i stąd sięgnąłem po aparat. Teraz obok kamery i opowieści w kilkunastu ujęciach mam zawsze aparat i całą opowieść próbuję zmieścić w jednym ujęciu - tłumaczy Kłujsza. Zamiast ruchu proponuje widzowi zatrzymany kadr. - Próbowałem wielu dziedzin fotografii, ale jednak w ulicznej najlepiej się odnajduję. Uwielbiam kompozycje miasta, geometrie, linie, odbicia, perspektywy, światłocienie i człowieka wpisanego w tę przestrzeń - wyjaśnia artysta. Nie podpisuje ani nie opisuje zdjęć. Nie lubi tego. Jego zdaniem w kadrze ma być cała opowieść.
Nigdy nie uczył się fotografii. Działa bardzo intuicyjnie. Co najciekawsze większość jego fotografii powstała zupełnie przypadkowo, głównie w trakcie przerw w pracy z kamerą. - Robię wtedy małe spacerki po okolicy i szukam kadru. Jak już znajdę odpowiedni kadr, to czekam czasami chwilkę, żeby światło czy człowiek jakoś ten kadr wzbogacił. Ale nigdy nie trwa to dłużej niż pare minut - opisuje proces twórczy Kłujsza. Nie używa dużych aparatów i obiektywów, większość jego zdjęć powstała przy użyciu małych, kompaktowych sprzętów. Nie zwraca wtedy uwagi, staje się prawie niewidoczny. - Nie robię też wielu zdjęć, działam migawką raczej oszczędnie - mówi o swoim warsztacie.
Dlaczego fotografuje? Bardzo to lubi, jest w tym prawdziwy i na jego fotografiach to widać. - Prawie wszędzie widzę kadry, kompozycje, opowieści. Nie zawsze mogę akurat w danej chwili te kadry utrwalić, ale czekają na mnie. Od tych kilku lat jak fotografuję pamiętam każde zdjęcie, które zrobiłem, gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach - mówi. Ale pamięta równie dokładnie te kadry, których nie zrobił, a które wciąż czekają na uwiecznienie...