Nina rozpalała kominek. Nagle doszło do eksplozji. Rodzinny dramat w Wielkopolsce
Nie na taką jesień czekali Nina i Damian oraz ich dwie córki z Borzykowa w Wielkopolsce. Spokojne popołudnie zamieniło się w koszmar, gdy Nina, która była w domu ze swoją córeczką Gabrysią (5 l.), postanowiła rozpalić na tarasie biokominek. Nagle - zupełnie niespodziewanie - doszło do eksplozji.
- Mamy przypuszczenia, że był to samozapłon. Nina już wcześniej rozpalała ten biokominek i wszystko było dobrze aż do tego ostatniego razu - mówi "Super Expressowi" Damian Komisarek, mąż. Nina próbowała ratować się i wskoczyła do basenu przy domu.
Kobieta od razu trafiła do szpitala. Ma poparzone 70 proc. ciała, jest w śpiączce farmakologicznej. Już dwukrotnie przeszczepiono jej skórę.
- Jak zapewniają lekarze, najgorsze jest już za nią - mówi "Super Expressowi" mąż kobiety, który razem z córkami i bliskimi liczą, że pani Nina szybko wróci do zdrowia. Na pewno przed kobietą jeszcze długa droga, a leczenie zapowiada się bardzo kosztownie. Potrzebne będą przeszczepy skóry, długotrwała rehabilitacja, specjalistyczna opieka, pomoc psychologiczna i wiele operacji plastycznych. - To ogromny koszt, który niestety przekracza możliwości finansowe naszej rodziny - mówi pan Damian.
Rodzinie można pomóc dzięki zbiórce TUTAJ.