Tak wygląda teraz grób Ewy Tylman

i

Autor: Paweł Jaskółka/Super Express Tak wygląda teraz grób Ewy Tylman

Nowy proces w sprawie Ewy Tylman nie może ruszyć! Dlaczego? Andrzej Tylman jest załamany

2020-12-08 12:49

Pierwszy proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman to była jedna z najgłośniejszych spraw ostatnich lat w Polsce. Na ławie usiadł Adam Z., którego oskarżono o zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Pierwszy wyrok był UNIEWINNIAJĄCY, ale już sąd drugiej instancji nakazał rozpoczęcie procesu od nowa - bo jego zdaniem Adam Z. powinien odpowiedzieć za nieudzielenie pomocy zaginionej kobiecie. Mimo dwóch terminów rozpraw - sprawa nie może ruszyć. - Wszystko przez COVID-19 - mówi Super Expressowi Andrzej Tylman, ojciec Ewy.

Ta sprawa bardzo długo była na ustach wszystkich Polaków. Do dramatu doszło 22 listopada 2015 roku. Ewa Tylman wybrała się ze swoimi znajomymi z pracy (pracowała w Poznaniu w dużej drogerii) na kręgle. Impreza trwała do drugiej w nocy. Ewa postanowiła wrócić do domu z Adamem Z., kolegą, z którym dobrze bawiła się cały wieczór. Szła w kierunku domu na os. Armii Krajowej na poznańskich Ratajach.  Kamery monitoringu zarejestrowały ich drogę z ul. Wrocławskiej przez pl. Bernardyński w kierunku mostu Rocha. Tam ślad się urywa. Na jednym z przystanków tramwajowych znaleziono jej dowód osobisty. 2 grudnia policja zatrzymała Adama Z. Śledczy doszli do wniosku, że Adam Z. miał zabić koleżankę właśnie w trakcie powrotu z imprezy. 

Jej ciało odnaleziono pół roku później. Ale pierwszy  proces nie dał odpowiedzi na pytanie, co naprawdę wydarzyło się tamtej feralnej nocy. Adam Z. został uniewinniony, ale zagadka pozostała nierozwiązana.

CZYTAJ: Pięć lat od zaginięcia Ewy Tylman. Seria DZIWNYCH wydarzeń [REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ]

Andrzej Tylman nad śmiercią córki nie potrafi przejść do porządku dziennego. Jego żałoba wciąż trwa. Zaczęła się tego dnia, gdy pół roku po zaginięciu w Warcie odnaleziono ciało córki. Do tamtego momentu wciąż wierzył, że może Ewa jednak żyje... Niestety to były tylko nadzieje. Jak ustalili biegli Ewa w listopadową noc wpadła do lodowatej rzeki i utonęła. Niestety wciąż nikt nie wie, jak do tego doszło. Nie ma dnia, żeby tego pytania nie zadawał sobie też Andrzej Tylman. Mówi, że pewnie znalazłby spokój, gdyby wiedział, co naprawdę wydarzyło się tej feralnej nocy z 22 na 24 listopada. Ale on wciąż nie wie. - Liczę, że Adam Z. pęknie, bo to on wie najwięcej, ale milczy - bezradnie rozkłada ręce Andrzej Tylman.

Adam Z. - jak postanowił sąd odwoławczy - będzie miał taką możliwość w trakcie swojego drugiego procesu. Sąd odwoławczy nie zgodził się z wyrokiem uniewinniającym dla niego i chociaż przyznał, że dowodów na zabójstwo nie ma, to już na to, że nie udzielił Ewie Tylman pomocy - już tak. - To jest dla nas nowa nadzieja - mówi Andrzej Tylman. - Moim zdaniem powinien opowiedzieć ze nieudzielenie pomocy - dodaje.

Niestety nowy proces nie może ruszyć, a sprawy wciąż spadają z wokandy. Były już dwa wyznaczone terminy i właśnie odwołano drugi początek procesu. - Nie mam do nikogo żalu, bo to przez pandemię - mówi Tylman ze zrozumieniem, ale dodaje zaraz, że już naprawdę chciałby zakończenia tej sprawy.- Jestem załamany, bo tyle lat minęło, a ja nadal nic nie wiem - mówi i dodaje, że po tym procesie naprawdę dużo sobie obiecuję. - Naprawdę chciałbym wiedzieć, jak i dlaczego zginęła moja ukochana córeczka - mówi. 

Tak wygląda grób Ewy Tylman

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki