Do dramatycznych wydarzeń w Lucinach (pow. śremski) doszło w piątek (20 listopada) w godzinach wieczornych. Trzyosobowa rodzina straciła dach nad głową i cały dobytek życia.
- Był późny wieczór koło godz. 23:30, żona już spała. Ja z córką na szczęście nie. Nagle zgasło światło, w ciemnościach z telefonem w ręku próbowałem zorientować się w sytuacji. W pewnym momencie poczułem zapach spalenizny, a po kilku chwilach dym obecny był już w całym domu. Panika, strach, ogromna adrenalina, szybka pobudka żony, ewakuacja i bezradne obserwowanie jak płomienie połykają dorobek naszego życia - opowiada Mariusz Groblelny.
Ogień trawił dosłownie wszystko. Drewniany dach szybko runął, a gaszenie pożaru trwało całą noc. Inspektor budowlany stwierdził, że budynek nie nadaje się do zamieszkania i musi być zrównany z ziemią.
- Gdybyśmy położyli się z córką wcześniej spać, albo pożar wybuchłby 2 godziny później, prawdopodobnie dzisiaj cała Polska mówiłaby o 3-osobowej rodzinie, która spłonęła żywcem w swoim domu - twierdzi pan Mariusz.
Rodzina jest w szoku. Pan Mariusz opowiada, że ma ciągle przed oczami płomienie, które niszczyły dobytek całego życia.
- Tyle pracy i serca włożyliśmy, żeby mieć swój wymarzony kąt, a teraz zostaliśmy w tym, w czym wyszliśmy w nocy, żeby się ratować - dodaje.
Dom był ubezpieczony, ale to może okazać się za mało, aby go odbudować W internecie pojawiła się zbiórka pieniędzy, którą założył sam pan Mariusz.
- Jest nam strasznie głupio prosić o wsparcie, wciąż mam nadzieję, że to tylko zły sen, który za chwilę się skończy. W domu zostało wszystko - ubrania, podręczniki do szkoły, meble. To, czego nie strawił ogień, zalała woda, którą strażacy lali przez całą noc. Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci, a najbardziej przeżyła to nasza córka. Sami niewiele możemy, ale wierzymy, że wspólnymi siłami uda się szybko odbudować to, co straciliśmy. Wierzymy, że dołożycie swoją cegiełkę! - kończy.
Rodzinie pana Mariusza można pomóc za pośrednictwem zbiórki na portalu siepomaga.pl.