Mama dziewczynki jest tymczasem już we Włoszech. Poleciała tam samolotem, późnym wieczorem, 29 września. - Wiem, że córeczka wciąż płacze - mówi załamana pani Eliza Rzun, mama dziewczynki. Dzisiaj w Rzymie ma się spotkać z ojcem swojej córeczki i jej adwokatem. Przypomnijmy, że przymusowy odbiór 6-letniej Eleny odbył się 27 września, późnym popołudniem. Do domu Elizy Rzun i jej córeczki w Środzie Wielkopolskiej zapukały dwie kuratorki, policja, psycholog, konsul Włoch i prokurator. Zdaniem polskim sądów dziewczynka powinna wrócić na teren Włoch, skąd zabrała ją mama. Dlatego przymusowy odbiór dziecka miał polegać na przekazaniu Eleny ojcu Davide F. Na wstrząsającym nagraniu widać, że ojciec dziewczynki wyniósł Elenę z domu na rękach podstępem i siła, a policja wtedy pilnowała Elizy Rzub, żeby nie pobiegła za nimi. Dziewczynka została zabrana w domu tak jak stała. W samych skarpetkach, bez żadnych rzeczy, bez ulubionej zabawki. Elena płakała i krzyczała, że chce do mamy.
Czytaj też: Siłą zabrano jej córkę! Czy to zgodne z prawem? Sprzeczne wersje
Dramatyczna sytuacja odbiła się szerokim echem w całej Polsce. Na piątek - 1 października, na godzinę 11.00 - osoby, które są przeciwnikami takiego traktowania małego dziecka zorganizowały protest przed średzkim Sądem Rejonowym. - Nie ma żadnego usprawiedliwienia na to, w jaki sposób odbyło się "przekazanie" Elenki! Kurator (nie przechodzi nam nawet przez myśl by napisać "Pani kurator", bo w naszych oczach, ta kobieta nie ma żadnego szacunku i na to nie zasługuje), jest dla nas kobietą BEZ SERCA i aż wierzyć się nie chce, że sama jest matką! Jako kurator sądowy, miała możliwość przerwać interwencję. Nie zrobiła tego. Wręcz przeciwnie najpierw wzbudziła zaufanie dziewczynki a później, w nieludzki sposób, jak jedną z tych żałosnych zabawek, które przynieśli by przekupić dziecko, oddała "ojcu". Celowo, słowo ojciec napisaliśmy tak, ponieważ dla nas ten człowiek nie ma pojęcia, co ono oznacza i jak wielkie ma znaczenie. Nie trzeba być ekspertem, żeby zobaczyć na tym nagraniu, że nie ma żadnej więzi między nim a Elenką. Jaki kochający ojciec miałby na swojej twarzy triumfujący uśmieszek, wynosząc na rękach, dziecko błagające o pomoc i wykrzykujące, że chce do MAMY?! Jak można było oddać w jego ręce, bezbronne dziecko?! Gdzie dobro i bezpieczeństwo tego małego dziecka?! Jak kobieta kobiecie mogła zgotować takie piekło?! - mówią organizatorki protestu.
Całej sytuacji nie rozumieją nie tylko dorośli, ale także dzieci. Koleżanki i koledzy Eleny z przedszkola. Tęsknią za nią, pytają, kiedy Elena do nich wróci i dlatego narysowali dla niej nawet laurkę.
Eliza Rzun razem ze swoją siostrą są już w Rzymie. Kobieta jest załamana całą sytuacją, ale mówi, że się nie podda. - Bardzo się boję, co mnie tu czeka, ale dla Elenki zrobię wszystko - mówi kobieta. Dziś spotyka się w Rzymie z Davide F. i jego adwokatem.
Wstrząsająca historia małej Eleny
Historia małej Eleny ze Środy jest skomplikowana i w dużej mierze dotyczy prawa międzynarodowego. Dziewczynka jest córką Polki i Włocha Davide F. Chociaż urodziła się w Polsce i przez dwa lata mieszkała z mamą i tatą w Środzie, to razem z rodzicami przeprowadziła się do Rzymu. Pojechali tam, żeby mężczyzna starał się o rentę chorobową. Zdaniem pani Elizy tam ojciec dziewczynki - nie tylko nie pracował, ale także, jak opisuje pani Eliza pokazał swój prawdziwy charakter. - Pomocy szukałam w ambasadzie - mówi kobieta. Koniec końców zdecydowała się wyjechać z córką z Włoch, zostawić tam swojego partnera i wrócić do Polski. Davide F. nie mógł się z tym pogodzić i uważał, że partnerka wywiozła podstępem Elenę i dlatego oddał sprawę do sądu - zarówno włoskiego, jak i polskiego. Włoski sąd umorzył sprawę, ale polski, na podstawie Konwencji Haskiej postanowił, że Elenka ma wrócić do ojczyzny ojca. Na nic zdały się apelacje i pisanie skarg kasacyjnych. Także Sąd Najwyższy podtrzymał tę decyzję.