Urzędnikom miejskim z Jarocina wcale do śmiechu nie jest. Jak informują, larwa, która zagnieździła się na dębach, stwarza zagrożenie w początkowym stadium rozwoju, fazie larwalnej. Pokrywa się wówczas około 2-milimetrowymi włoskami, które wypełnia jad. Substancja wywołuje wysypkę, wymioty, napady astmy oraz reakcję alergiczną w postaci wysypki. Jad działa także drażniąco na oczy i gardło. Eksperci radzą, by nie zbliżać się do siedlisk larw na drzewach dębów. W trakcie spaceru z psem, należy uważać także, by czworonóg nie zjadł gąsienic, ponieważ larwy dotkliwie poparzą jego język. - Zniszczone liście dębu dostrzegliśmy podczas rutynowej lustracji. Wtedy też zauważyliśmy larwy dębówki - korowodówki i od razu podjęliśmy działania, żeby pozbyć się szkodnika - mówi Super Expressowi Marzena Jeleniewska-Jankowska, miejski ogrodnik w Jarocinie.
Aleję odgrodzono i zakazano do niej wstępu. Czy to rozsądne? Biolodzy wątpliwości nie mają - to nie ma sensu! - Na takiej zasadzie powinnismy zamykać wszystkie parki. Większość larw ma komponent chemiczny i w taki sposób broni się przed drapieżnikami. Zawsze jest ryzyko, ale raczej nikt nie chodzi jeść larw garściami. To jest śmieszne. Zamknięcie z pewnością posłuży naturze, ale w takim razie po co są tworzone parki miejskie? Zamiast takich działań lepiej sprawdziła by się porządna edukacja - grzmi znany i ceniony w całej Europie prof. Tryjanowski.
Polecany artykuł: