Cała sytuacja wyglądała dość normalnie i nie wzbudziła w mieszkańcu Konina podejrzeń. – Zadzwonili do niedowidzącego męża z zaproszeniem na badanie wzroku. Po kilku godzinach mąż wraca z materacem za 15 900 złotych, jakimś szybkowarem, odkurzaczem i robotem kuchennym. I umową kredytową na 5 lat, z której wynikało, że zapłaci w sumie za wszystko 25 000 złotych. Jak mówi, na miejscu żadnego badania wzroku – na które został de facto zaproszony – nie było - opowiadam dziennikarzom "Głosy Wielkopolskiego" żona mężczyzny, pani Henryka.
Zobacz: Cmentarz każe usunąć osiem gwiazdek z grobu nauczycielki. "To sprawa między mną a moją mamą"
Kobieta dodała także, że na miejscu był co prawda stolik z okularami za 7 zł. - Mężowi dali chyba trzy pary gratis… Gdy tylko wszedł na salę, okazało się, że coś wygrał. Był tak podekscytowany tym wszystkim, że ostatecznie podpisał umowę kredytową i dał sobie wcisnąć ten cudowny materac i te inne rzeczy - prezyduje pani Henryka, która natychmiast kazała mężowi odwieźć wszystko na miejsce pokazu.
Firma odmówiła przyjęcia towaru
Jak można było się spodziewać, firma nie chciał przyjąć wciśniętego seniorowi towaru. – Pani z Medical Factory powiedziała nam tylko, że mąż był świadom tego, co podpisuje. Policjant, z którym się skontaktowaliśmy stwierdził, że takimi sprawami się nie zajmuje. Została nam rzecznik konsumentów w Koninie, która pokierowała nas w odpowiednią stronę - mówi kobieta.
– Pani rzecznik poleciła nam spakować towar i wysłać pod wskazany adres, a wcześniej odstąpić od umowy kredytowej. Na szczęście, o czym nas poinformował nas kurier, przesyłka została odebrana – kończy.
Wspomniana pani rzecznik to Tatiana Przychodzka, miejski rzecznik praw konsumentów w Koninie. – Na szczęście towar został odebrany i na tym tak naprawdę sprawa się kończy – mówi.