Pracuje nieprzerwanie od 14. roku życia i całe serce zostawia w swojej firmie. Zatrudnia nawet jednego pracownika (też seniora) i cały czas ma energię i motywację do działania. - Chcę pracować do setki - mówi Wacław Milewski Super Expressowi, pokazując jednocześnie swoje królestwo.
Karierę rozpoczął zaraz po wojnie. Zaczął od naprawiania rowerów. - W pociągu do Świebodzina, 9 maja 1945 roku, postanowiłem otworzyć firmę - opowiada. Pan Wacław podkreśla, że kluczem do jego sukcesu zawsze była ciężka praca. Nie wstydzi się tego, że zaczynał od zera.
- Sam zrobiłem własne maszyny, np. tokarkę, wiertarkę, piłę - opowiada 98-letni właściciel poznańskiego warsztatu. Małymi krokami rozbudował swoją firmę tak, że dzisiaj może śmiało powiedzieć, że ma malutką, samowystarczalną fabrykę. W przeszłości produkował między innymi wykrojniki dla poważnych fabryk, między innymi dużego fiata czy volvo.
Zatrudniał dziesięciu pracowników, a kontrahenci co tydzień odbierali od niego swoje wykrojniki. Dziś w prowadzeniu firmy, na przykład w sprawach księgowych pomaga mu córka. Choć do swoich maszyn podchodzi z małą lupą zawieszoną na szyi, bo wzrok odmawia posłuszeństwa, to jego największym marzeniem jest jeszcze trochę popracować. - Tata jest jednak wciąż bardzo pracowity i samodzielny i niesamowicie nam tym imponuje - mówi córka mężczyzny, Marietta Milewska-Moult.
Warto też zaznaczyć, że oprócz pracy pan Wacław miał w życiu jeszcze jedna pasję. W 1946 roku, 1947 i 1948 Mistrzostwo Polski. W latach 50.był też miejskim radnym.