Tą sprawą żyła cała Polska. Ofiara ks. Romana B. (44 l.) wygrała w sądzie milion złotych odszkodowania i comiesięczną rentę. Kościół wypłacił już pieniądze, ale broni nie złożył i… chce ten milion ofierze pedofila w sutannie zabrać. Adwokat Towarzystwa Chrystusowego złożył więc do Sądu Najwyższego kasację. We wtorek 31 marca na posiedzeniu niejawnym sędziowie podejmą decyzję. - Uważam, że sprawa powinna wrócić do ponownego rozpatrzenia - mówi mecenas Krzysztof Wyrwa, który reprezentuje kościół.
Sprawa księdza Romana B. wybuchła 12 lat temu. Jego ofiara opowiedziała szkolnej pedagog, co przez kilkanaście miesięcy robił jej pedofil w sutannie. Najpierw zdobył zaufanie rodziców dziewczynki, potem namówił ich, że powinna mieszkać w szkole z internatem. Okazało się jednak, że był to tylko pretekst… A internat to było puste mieszkanie księdza, w którym Roman B. gwałcił dziewczynkę. Nie uniknął sprawiedliwości, jednak po czterech latach odsiadki wrócił do odprawiania mszy. Towarzystwo Chrystusowe nie wyrzuciło go, tylko przeniosło do domu seniora. Dopiero w grudniu 2017 roku usunęło go ze swych szeregów, gdy toczył się już proces wytoczony chrystusowcom przez ofiarę pedofila.
Pełnomocnik chrystusowców mecenas Krzysztof Wyrwa usiłował przekonać wszystkich, że czyny Romana B. nie miały nic wspólnego z jego posługą duszpasterską. Koniec końców zapadł rewolucyjny wyrok. Kościół musiał wypłacić milion złotych jednorazowo, a co miesiąc przelewać ofierze księdza po 800 złotych renty.
Sąd Najwyższy może kasację oddalić albo wyrok uchylić. Wtedy ponownie Sąd Okręgowy będzie zajmował się pozwem zgwałconej kobiety. Na ostateczne rozstrzygnięcie musimy poczekać do jutra (31 marca). - Dostałem pismo, że odbędzie się to na niejawnym posiedzeniu - mówi mec. Wyrwa.