W piątkowy wieczór murawa stadionu przy ulicy Bułgarskiej pozostawiała wiele do życzenia. W jednej z akcji niebezpiecznie wygięła się noga Kamila Jóźwiaka, który z grymasem bólu na twarzy musiał opuścić murawę. - Uraz wyglądał dość poważnie, lecz pierwsza diagnoza lekarska nie jest taka zła - powiedział tuż po meczu Adam Nawałka, trener Lecha.
Kilkanaście godzin później skrzydłowy Kolejorza przeszedł szczegółowe badania, które wykluczyły najgorszy scenariusz. Lekarze pierwotnie podejrzewali zerwanie więzadeł. - Badania wykazały, że wiązadła nie zostały zerwane, ani naruszone. Jesteśmy dobrej myśli, Kamil bardzo dobrze się zachował, nie ryzykował dalszej gry – powiedział prof. Krzysztof Pawlaczyk, szef sztabu medycznego Lecha cytowany przez oficjalną stronę klubu.
Jóźwiak w poniedziałek przejdzie dodatkowe badania. Najprawdopodobniej czeka go krótka przerwa i zajęcia z fizjoterapeutami klubowymi. Sztab szkoleniowy Lecha ma jednak nadzieję, że zawodnik zagra jeszcze w tym roku.
Słabo, ale skutecznie
Piątkowy mecz nie był wielkim widowiskiem. Sytuacji podbramkowych było niewiele. Kolejorz miał jednak w swoich szeregach Joao Amarala. Portugalczyk uderzył przepięknie zza pola karnego, a piłkę bezradnie wzrokiem odprowadził bramkarz Śląska, Jakub Słowik. W doliczonym czasie gry rywali z Wrocławia dobił Christian Gytkjaer. Duńczyk tym samym zdobył ósmego gola w tegorocznym sezonie.
- Pracujemy cały czas, by iść do przodu, ale to dopiero początek naszej drogi. Cieszą trzy punkty, po ostatnim gwizdku zaczęliśmy przygotowania do kolejnego meczu - podsumował piątkowe spotkanie Nawałka. Lechitów czekają jeszcze dwa spotkania ligowe w 2018 roku. W najbliższą niedzielę (16 grudnia) Lech udaje się do Sosnowca na mecz z tamtejszym Zagłębiem.