Nikola ma 13 lat. Dziewczynka mieszka ze swoją babcią Janiną w małej wsi Skrzetusz w województwie wielkopolski. O swoim problemie napisała do redakcji "Interwencji". Sprawę dziecka opisuje porta polsatnews.pl.
Los nie oszczędzał dziecka. Jej mama zmagała się z ciężką chorobą, której lekarze przez lata nie mogli zdiagnozować. W końcu udało się ustalić dlaczego pani Danuta - mama Nikoli.
" - Bardzo często jej w nocy leciała krew z nosa. Chodziliśmy do lekarza, mówił że wyniku nie są najgorsze, ale nie wie, co się dzieje - opowiada Janina, babcia Nikoli.
- Mama często się dusiła i musiała mieć na okrągło przy sobie tlen i inhalator. Ale tata na to nie zwracał uwagi, że mama była chora i pomimo tego, to musiała wszystko robić - wspomina 13-letnia dziś Nikola" - czytamy w reportażu Polsat News.
Ojciec dziewczynki zostawił ją i chorą żonę jeszcze wtedy, gdy kobieta chorowała. Mówił, że wyjeżdża do Niemiec. Pewnego dnia poinformował, że już nie wróci do swojej rodziny. Mężczyzna nie pojawił się nawie na pogrzebie żony. Nikolą zaopiekowała się jej babcia - matka pani Danuty.
Koszmarny los Nikoli i jej babci
"Po śmierci mamy Nikoli na jaw wyszły dwa szokujące fakty. Pierwszy wskazał jakim człowiekiem jest ojciec dziewczynki.
- Jak babci pomagałam posprzątać mamy pokój, te wszystkie jej ciuchy i dokumenty, to znaleźliśmy taty papiery karalne. Większość była po niemiecku - opowiada Nikola" - pisze porta polsatnews.pl.
Mężczyzna odrzucił spadek po żonie. Babcia z wnuczką go przyjęły. W innym wypadku nie miałyby się gdzie podziać.
Pani Janina wspomina tamte dni w rozmowie z Polsat News:
- To był szok: przemyt papierosów, przemyt pirackich płyt, był złapany on i jego siostra. Kradzież w Niemczech gdzieś w markecie i wtedy domyśliłam się, dlaczego zięć chciał nasze nazwisko. Bo on jest na naszym nazwisku, żeby móc jeździć nadal do Niemiec - czytamy na polsatnews.pl pani Janina.
To jednak nie był ostatni cios zadany przez ojca Nikoli. Okazało się, że wiele lat temu, pod zastaw domu, zaciągnięto kredyt w wysokości 60 tysięcy złotych. Nie wiadomo co stało się z pieniędzmi z tego kredytu. Wiadomo jednak, że obecnie dziecko ma 90 tysięcy złotych długu. Sześć miesięcy temu pojawił się komornik. Pani Janina poprosiła o pomoc prawnika.
"- Poznaliśmy tę całą sytuację w momencie, kiedy już była egzekucja komornicza. Komornik prowadził - mało skutecznie na szczęście - tę egzekucje, bo nie było z czego. Renta tej babci nie pozwalała, dziewczynka nie miała żadnych przychodów, tylko alimenty itd. Nie było z czego prowadzić tej egzekucji, w związku z czym komornik to umorzył - tłumaczy w rozmowie z Polsat News Dariusz Dudziński, doradca prawny w Kancelarii KNF Team."
Pani Janina próbowała dogadać się z firmą windykacyjną, która odkupiła dług od banku. Jednak propozycje, które zaproponowano babci i Nikoli nie są możliwe do zrealizowania przez nie.
Przedstawiciel firmy windykacyjnej zaproponował jednorazową spłatę 60 tysięcy złotych i możliwość umorzenia pozostałej kwoty zadłużenia. Kobieta jednak nie ma takich pieniędzy. Mężczyzna przedstawił także drugą możliwość. Spłaty ratalne w wysokości około 2 tysięcy złotych miesięcznie.
"Babcia Nikoli: Panie, 2 tysiące! Skoro ja mam niecałe 1090 zł renty. A nie ma jakieś możliwości, żeby to dziecko odciążyć od długu? Przecież jest żyjący ojciec, który też był podpisany pod pożyczką, świadomość ma, że był ten kredyt.
Przedstawiciel firmy windykacyjnej - nam chodzi o nieruchomość, nie chodzi nam o panią Nikolę. Ona jest właścicielem nieruchomości i przyjmując spadek automatycznie stała się dłużnikiem rzeczowym" - relacjonuje Polsat News.