Tak wyglądał poranek 1 listopada w Poznaniu. Była godzina szósta i wtedy motorniczy Dariusz, który prowadził tramwaj linii numer 15 zauważył ogień w okolicach przystanku Kurpińskiego.
- Pierwsza moja myśl była taka, że jacyś ludzie z okazji Halloween rozpalili ognisko. Pracuję w firmie już ponad 30 lat i wiele widziałem, więc to mnie nawet bardzo nie zdziwiło ale postanowiłem tego nie zbagatelizować - opowiada.
Motorniczy zatrzymał tramwaj na światłach awaryjnych, chwycił za gaśnicę i pobiegł gasić pożar. - Przeraziłem się na widok płonącego człowieka. Wprawną ręką uruchomił gaśnicę i delikatnymi strumieniami piany ratował ofiarę. Ten człowiek był w pełni świadomy, dziękował i wskazywał na piekące miejsca na ciele - relacjonuje pan Darek.
W dramatycznej akcji pomógł mu kolega po fachu, który także zauważył niepokojące sceny. - To że ten człowiek żyje to zasługa Darka, ja go tylko wsparłem - opowiada pan Bartosz. - Gdyby Darek nie zauważył ognia, gdyby nie wyskoczył z tramwaju i nie zareagował, ten człowiek by nie żył. Ja przyjechałem po kilku minutach. A strażacy którzy przybyli na miejsce powiedzieli, że to były ostatnie momenty żeby go uratować - dodaje.
Cała akcja trwała nieco ponad kwadrans. Na miejsce przyjechały służby nadzoru ruchu, strażacy i policja. Wtedy tramwaje wznowiły ruch. - Jesteśmy dumni z naszych motorniczych. Gratulujemy im postawy! Decyzją prezesa Zarządu, każdemu z nich została przyznana nagroda - przekazuje MPK Poznań.
Okazało się, że sprawcą całego zamieszania był bezdomny mężczyzna, który najprawdopodobniej rozpalił ognisko, aby się ogrzać. Stało się to na tyle niefortunnie, że się podpalił.