Policjanci wywieźli 36-latka do lasu

i

Autor: Paweł Jaskółka Policjanci wywieźli 36-latka do lasu

Policjanci wywieźli 36-latka do lasu. Tam mężczyzna zmarł. Dziś stanęli przed sądem

2019-09-09 14:28

Byli policjantami i powinni bronić i chronić, a oni zachowali się karygodnie! Policjanci z Pobiedzisk (woj. wielkopolskie) wywieźli pijanego Piotra M. (36 l.) do lasu. Mężczyzna tam zmarł. Dziś - byli policjanci - Filip S. i Karolina F. stanęli przed Sądem Rejonowym w Gnieźnie (woj. wielkopolskie).

O sprawie pisaliśmy w maju ubiegłego roku. Piotr M. (36 l. ) z Pobiedzisk był niedaleko domu, gdy zatrzymał się przy nim patrol policji. Ktoś zgłosił interwencję, że pijany mężczyzna leży na trawniku. Jak opowiadał nam krewny Piotra M. mężczyzna wyszedł z domu po papierosy do pobliskiego sklepu.  Do przejścia miał kilkanaście kroków. Nic ze sobą nie zabrał. Ani dokumentów, ani telefonu. Chodził do tego sklepu bardzo często, znał tę drogę przecież na pamięć. Ale papierosów w tym sklepie jednak nie kupił.  - Dlatego poszedł na stację benzynową – mówił nam w maju ubiegłego roku Przemysław Miś, krewny Piotra M. Gdy wracał, przewrócił się, więc ktoś kto go nie znał i nie wiedział, że ma tak blisko do domu musiał zadzwonić po patrol policji.

Niestety to, co wydarzyło się potem to najgorszy scenariusz, jaki mógł się wydarzyć.

Policjanci mieli do wyboru: odwieźć Piotra do izby wytrzeźwień w Poznaniu albo wezwać pogotowie, który przy upadku musiał uderzyć  się w głowę. Ale kończyli służbę, spieszyli się do domu, więc wywieźli go do lasu i tam porzucili. W czasie jednego z przesłuchań Filip S. tłumaczył prokuratorowi, że pijany mężczyzna sam chciał wywiezienia go w ustronne miejsce, bo nie chciał pijany wrócić do domu. – Nie skarżył się na nic – mówił prokuratorowi w czasie śledztwa. Koniec końców Piotr M. został wywieziony kila kilometrów dalej.

Skończyło się tragedią – Piotr M. zmarł z powodu wewnątrzczaszkowego wylewu.

Prokuratura oskarżyła policjantów o przekroczenie uprawnień, bezprawne zatrzymanie Piotra M., wywiezienie go wbrew jego woli i narażenie na utratę zdrowia i życia. – Filip S. wywiózł Piotra M. do lasu i naraził na utratę życia i uderzył go trzy razy w twarz – odczytywała akt oskarżenia prokurator Jolanta Balawander.

Dziś Filip S., który był tego dnia dowódcą patrolu mówi, że nie może się pogodzić z tym, że pan Piotr nie żyje. Niestety życia to 36-latkowi nie wróci.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki