Natan urodził się ze skomplikowaną wadą serduszka. - To ubytek przegrody przedsionkowo- komorowej (AVSD), hipoplazja lewej komory i łuku aorty - wylicza jego mama. Co to znaczy? Serce Natana po prostu nie dawało rady pompować krwi. Efekty było widać na co dzień. Chłopiec męczył się nawet wtedy, gdy płakał. Każda drobna czynność była dla niego niebezpieczna, bo wtedy Natan słabł, pocił się i robił się cały czerwony.
Lekarze w Polsce nie byli w stanie mu pomóc. Mama chłopca znalazła więc specjalistów, którzy w Genewie podjęli się operacji i wyleczenia dziecko. Chociaż koszt odzyskanie zdrowia był olbrzymi - siłą ludzkich serc, dzięki pracy wolontariuszy i ludzi dobrej woli udało się te fundusze zebrać. Dzięki temu Natan ma teraz serduszko dwukomorowe. Chłopiec dochodzi do siebie i robi to… w ekspresowym tempie. - Mieliśmy być w szpitalu 3 tygodnie po operacji, a zostaliśmy z niego wypisani po 6 dniach - cieszy się mama chłopca. Przed nimi teraz kontrole i… powrót do kraju. Żeby powrót był bezpieczny potrzeba jednak medycznego transportu samolotem.
- Natan musi lecieć do Polski specjalnym samolotem i być pod najlepszą opieką – lekarza, anestezjologa i pielęgniarki, który zareagują, jak tylko zacznie się dziać coś złego. A to koszt ponad 100 tysięcy złotych - mówi mama chłopca i apeluje o pomoc w zbiórce. To już naprawdę ostatnia prosta w walce o zdrowie maluszka. Pomóc chłopcu można TUTAJ.