Czekali na niego jak na największy skarb. Cieszyli się, że się zdrowo rozwija pod sercem mamy. Tak było do połowy ciąży. - Wtedy po USG pierwszy raz usłyszeliśmy, że coś może być nie tak z uszami Mikołaja – mówi Andżelika Kwiek, mama chłopca. Prawda wyszła na jaw, gdy chłopczyk się urodził. – Szeptaliśmy mu jak bardzo go kochany, ale on nas nie słyszał, bo nie miał uszu – opisują tamte chwile rodzice.
Po pierwszym szoku Kwiekowie zaczęli wędrować po lekarzach, ale oni nie dawali nadziei. Owszem, stwierdzali, że Mikołaj ma doskonale rozwinięte przewodnictwo kostne, lecz kazali czekać, aż ukończy 10. rok życia. – A my chcemy mu pomóc szybciej. Chcemy, żeby nas słyszał i miał szansę rozwijać się prawidłowo – mówi pani Andżelika.
Taką szansę daje leczenie za Oceanem. - Dlaczego Stany, a nie Polska? Bo wykorzystywana tam metoda powoduje, że uszka po rekonstrukcji wyglądają normalnie, zakłada też odbudowę kanału słuchowego. No i pierwsza operacja może się odbyć już przed czwartymi urodzinami – wyjaśnia mama chłopca.
Na razie Mikołaj nosi w ciągu dnia specjalne aparaty. - Kiedy bardzo głośno mówimy, być może coś do niego dociera. Ale jest jeszcze za mały, żeby powiedzieć co.
Pomóżmy Mikołajowi
Zbiórką pieniędzy na jego leczenie prowadzone jest w internecie na stronie www.siepomaga.pl/mikolajek
Pieniądze można też wpłacać na konto Fundacji:
89 2490 0005 0000 4530 6240 7892, wpisując w tytule: 16644 Mikołaj Kwiek darowizna.