Ostatnie pożegnanie Michała Żurka. Mężczyzna zginął na wojnie w Ukrainie
Ta śmierć przyszła zbyt szybko. Michał Żurek dobrowolnie pojechał do Ukrainy, żeby walczyć za jej wolność. Został dowódcą plutonu w ochotniczym Międzynarodowym Legionie Sił Zbrojnych Ukrainy. Przed wyjazdem był żołnierzem Wojsk Obrony Terytorialnej. Został ciężko ranny w głowę w Bachmucie i zmarł 25 marca w szpitalu w Dnieprze.
Miesiąc przed śmiercią, pisał do rodziny, że chce już wracać. Jak powiedziała Natasza – tata pisał, że chce już wrócić do domu oraz że tęskni. Dni, które jeszcze miał być w Ukrainie, były dla niego wiecznością. - Opowiadał też o żołnierzach, którym opatrywał rany - wyznała w kościele.
- Wspierał mnie i mówił mi, że jestem silna, mądra i dam sobie radę. Nauczył mnie, że bardzo ważne jest wzajemne wspieranie się i liczenie na siebie – powiedziała Natasza nad trumną swojego taty. Przeczytała też fragment książki, którą pisał jej tata.
W trakcie mszy pogrzebowej, proboszcz parafii ks. Roman Krzyżaniak podkreślał, że nikt nie jest samotną wyspą, bo żyje obok drugiego człowieka. - Bóg jest siłą, która sprawia, że potrafimy poświęcić życie drugiemu człowiekowi i oddać za niego swoje życie - mówił duchowny. Mszę za zmarłego zamówiła minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg. W kościele za Michała Żurka modliły się też Ukrainki z Bralina. Na trumnie zmarłego położyły ukraińską flagę.