Ten niewyobrażalny dramat rozegrał się w domowym zaciszu mieszkania w Złotowie. Joanna B. (27 l.), która z malutką Zuzią i starszymi dziećmi - 2-letnim Frankiem i 4-letnim Antkiem - przeprowadziła się do swojego nowego partnera z Bydgoszczy zadzwoniła do swojej koleżanki, że jej malutka 6-tygodniowa córeczka nie oddycha. Kobieta zamiast jednak wezwać profesjonalną pomoc... poszła do sklepu po zakupy. Gdy koleżanka przybiegła i rozpoczęła reanimację niemowlaka, w mieszkaniu był tylko Rafał Z. (28 l.). Niestety dziecko już nie żyło. Lekarz, który przyjechał, mógł już tylko stwierdzić zgon. Śledczy nie mieli wątpliwości - dziecku ktoś zrobił krzywdę. Sekcja zwłok szybko rozwiała wątpliwości.
- Biegły stwierdził czaszkowo-mózgowy uraz głowy. Dziecku złamano ciemieniową kość czaszki - powiedział "Super Expressowi" Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Śledczy aresztowali matkę dziecka i jej konkubenta. Ani jedno, ani drugie nie przyznają się do tego, żeby cokolwiek zrobili dziecku. - Mężczyzna mówi, że tego dnia w ogóle nie dotykał dziecka - mówi Wawrzyniak. Zarówno Joanna B., jak i Rafał Z. w chwili zatrzymywania byli trzeźwi. - Usłyszeli zarzut zabójstwa - mówi Wawrzyniak.
Czytaj też: Reanimowała konającą Zuzię na desce do prasowania! Rodzice byli niewzruszeni. Wstrząsająca relacja