Tragiczny pożar w Poznaniu. Zginęło dwóch strażaków
Gdy zaczął się koszmar, dochodziła północ. - Zadzwonił do mnie sąsiad, współwłaściciel kamienicy, że w jego mieszkaniu uruchomił się alarm czujki dymu i prosił, żebym sprawdziła, czy to nie u mnie w salonie - mówi Super Expressowi Alicja Świder, która mieszkała na drugim piętrze kamienicy, ale na parterze prowadziła swój salon kosmetyczny. - Gdy zobaczyłam dym wydobywający się z piwnicy, od razu zadzwoniłam do sąsiada, żeby dzwonił na 112, pootwierałam też kraty i szklane drzwi salonu i poszłam po moją córkę i psa - mówi pani Alicja. Kobieta nie przypuszczała, że skutki pożaru mogą być tak tragiczne. - Nie zabrałam nawet żadnych dokumentów z domu - opowiada.
Koszmarny widok. "Dym jak para z lokomotywy"
Gdy na miejsce przyjechały pierwsze strażackie wozy, większość zaalarmowanych już o pożarze w piwnicy mieszkańców opuściło kamienicę samodzielnie. Pożar jednak nie ustępował. W piwnicach kamienicy swoje magazyny miała firma zajmująca się sprzedażą akumulatorów do elektronarzędzi, była też kuchnia restauracji śniadaniowej. - Wydobywał się stamtąd dym jak para z lokomotywy - mówi pani Alicja. Gdy strażacy weszli tam, by zlokalizować źródło ognia, wydarzenia potoczyły się lawinowo.
Z minuty na minutę pojawiało się coraz więcej dymu, a języki ognia ogarniały coraz większą powierzchnię. Pół godziny później doszło do potężnego wybuchu. - Widziałem ten wybuch z okna z kamienicy na przeciwko. To było tak głośne jakby rakieta startowała - opisuje Bartosz Kaczmarek. Podmuch od wybuchu był olbrzymi. Odrzuciło strażaków, którzy stali przed kamienicą. Odłamkami szkła z wybitych szyb zostały też poranione osoby stojące najbliżej kamienicy. Wybuch słychać było w innych, nawet oddalonych częściach miasta. Od wybuchu i ognia zawalił się drewniany strop klatki schodowej w kamienicy.
- Ja uciekałam z córką przed tym wybuchem i cudem nic mnie nie poraniło - mówi pani Alicja. Kobieta za to widziała, jak jej sąsiad, Artur, który dopiero wrócił do domu z miasta, chciał wejść do domu ratować swoje psy. - Strażak zabrał od niego klucze do mieszkania i wszedł do kamienicy. Sąsiad też wchodził, bo jest poparzony - mówi pani Alicja. W tragicznej akcji ratunkowej zginęło dwóch strażaków: 34-letni Patryk Michalski i 33-letni Łukasz Włodarczyk. Oboje w momencie wybuchu byli w piwnicy, to wtedy stracono z nimi kontakt… Rannych jest jedenastu strażaków oraz trzy inne osoby.
Pani Alicja straciła w pożarze nie tylko mieszkanie, ale też salon kosmetyczny, w który wkładała całe swoje serce od 2002 roku. - Kiedyś się cieszyłam, że mam dom i pracę w jednym miejscu, ale teraz już wiem, że to nie było dobre. W jedną noc straciłam wszystko - mówi Super Expressowi kobieta. Jej córka, Iga, w przyszłym roku przystępuje do matury i też straciła w pożarze wszystko. - Książki, komputer, notatki… - wylicza kobieta najcenniejsze dla córki rzeczy. Teraz kobieta z córką mieszka u swojej klientki, która się nią zaopiekowała.
- Ale nie marzę teraz o niczym innym jak o tym, żeby stanąć na nogi - mówi szczerze. - Szukam mieszkania do wynajęcia i szukam lokalu, w którym mogłabym otworzyć salon - dodaje. Pomóc w tym kobiecie może każdy, ponieważ w internecie została już zorganizowana zbiórka. - Na razie jeszcze płaczę, ale wiem, że mam cudowne osoby wokół, które nie pozwolą mi upaść - dodaje kobieta. Pomóc można TUTAJ.
Prokuratura bada okoliczności pożaru
Z nagrań, które teraz analizują śledczy wynika, że w budynku doszło do dwóch eksplozji. Wszyscy zastanawiają, dlaczego doszło do pożaru i do wybuchów. Sprawą zajmuje się już prokuratura, która ustala między innymi, czy nie było to podpalenie. – Śledztwo prowadzone jest w kierunku sprowadzenia pożaru zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach – poinformował prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Listen on Spreaker.