Autor: Dominik Rutkowski, Radio ESKA Poznań
Zdaniem części pracowników poznańskiego ogrodu zoologicznego dyrektor Niweliński nie dba o zwierzęta. W rozmowie z Eska Info członkowie „Solidarności” przypomnieli głośną sprawę zabicia ponad 30 żółwi oraz tajemniczą śmierć kilku mundżaków. Mówili też o rzekomej ucieczce niedźwiedzia z pawilonu i oszustwach władz ogrodu.
„Dyrektor Niweliński popełnił wiele błędów. Stara się ukręcić sprawie łeb na siłę. Pan dyrektor twierdzi, że on nie jest za nic odpowiedzialny. To są jakieś absurdalne rzeczy” - powiedział nam Piotr Arndt, szef "Solidarności" w zoo.
„Chcesz mnie zepchnąć ze schodów?”
Pracownicy, którzy solidaryzują się z Aleksandrem Niwelińskim zorganizowali konferencję prasową na której chcieli wytłumaczyć zachowania i decyzje podjęte przez dyrektora. Została ona jednak zakłócona przez członków „Solidarności”. Nie chcieli oni opuścić pomieszczeń zoo pomimo że przebywali na urlopie.
Zobaczcie fragment kłótni, który udało nam się nagrać:
Kierownictwo ogrodu wezwało policję. Okazało się, że jeden z awanturujących się mężczyzn był pod wpływem alkoholu.
„To bzdury i bezpodstawne pomówienia”
Pracownicy zrzeszeni w związku zawodowym 'Razem' twierdzą, że to zemsta osób, którym nie spodobał się nowy sposób zarządzania ogrodem. „Zadawnione rzeczy, które już od kilkunastu lat tutaj się dzieją. Wyszły za dyrektora Niwelińskiego, bo on postawił na rewolucję, a rewolucja zawsze niesie za sobą ofiary” - mówi Marta Grześkowiak, rzeczniczka zoo.
Z kolei przewodnicząca związku zawodowego „Razem” twierdzi, że wszystkie zarzuty wpływają kiedy dyrektora nie ma w pracy. „Zawsze kiedy jest poza granicą, na urlopie to wtedy wypływają wszystkie zarzuty. Natomiast jak dyrektor jest, to jest cisza” - powiedziała w rozmowie z Radiem Eska.
Czego chcą pracownicy zoo? Posłuchajcie!
Przedstawiciele ogrodu wyjaśnili też, że decyzja o zabiciu 30 żółwi została podjęta zgodnie z obowiązującym prawem. Z kolei śmierć kilku mundżaków była wynikiem niekompetencji pracowników zoo zatrudnionych przez poprzednie władze. Wyjaśnili też, że po sierpniowej nawałnicy niedźwiedź nie opuścił terenu ogrodu, a weterynarze dbający o o zdrowie zwierząt pracują na cały etat i są „pod telefonem” 24 godzinę na dobę.
Komu wierzycie w tym konflikcie? Piszcie!