63-letni Pan Stanisław pochodzi z Gdyni. Jego historia przypomina losy innych bezdomnych - w jednej chwili stracił pracę, rodzinę oraz dach nad głową. Przez następne lata mieszkał w prowizorycznych szałasach, które budował w pobliżu jeziora Kierskiego w Poznaniu. Mężczyzna jednak wciąż starał się dbać o siebie - nie pił, utrzymywał higienę nawet w tak trudnych warunkach oraz pozostał uczciwy. Doceniła to strażniczka miejska, która postanowiła pomóc mu stanąć na nogi.
Mieszkał latami w szałasach
Marlena Olejniczak poznała Pana Stanisława na początku 2010 roku. Kobieta pracuje w straży miejskiej od 7 lat i od samego początku działa na rzecz bezdomnych. Poruszyła ją historia 63-letniego mężczyzny, który pomimo bezdomności stara się żyć normalnie.
- Strażniczka odwiedzała bezdomnego nie tylko zimą ale również przy każdej możliwej okazji, gdy służbowo przebywała w okolicy jego szałasu sprawdzając czy on, lub inni bezdomni koczujący w pobliżu, potrzebują jakiejkolwiek pomocy - opowiada Przemysław Piwecki, rzecznik Straży Miejskiej Miasta Poznania.
Wiosną tego roku Pana Stanisława poznała także rodzina strażniczki miejskiej - mąż oraz córka kobiety postanowili na własne oczy przekonać się, w jakich warunkach żyje mężczyzna. Wszyscy byli zaskoczeni tak skrajnymi warunkami bytowania i postanowili zaangażować się w pomoc bezdomnemu.
Nowe życie Pana Stanisława
Wyjść z bezdomności nie jest łatwo, zwłaszcza po tylu latach bez dachu nad głową. Pan Stanisław zamieszkał na próbę z rodziną strażniczki.
- W trakcie tej swoistej aklimatyzacji przez cały tydzień wykonywał wszystkie domowe obowiązki takie jak wyprowadzanie psa, sprzątanie itp, ale przede wszystkim cały czas przebywał w murowanym budynku a nie w szałasie na wolnym powietrzu - tłumaczy rzecznik straży miejskiej.
Marlena Olejniczak przeprowadziła zbiórkę pieniędzy wśród swoich kolegów i koleżanek z pracy, dzięki czemu Pan Stanisław mógł kupić sobie nową odzież. Następnym krokiem było znalezienie mężczyźnie pracy. Strażniczka nawiązała kontakt z właścicielem dużej hurtowni i hotelu pracowniczego w Komornikach. Szukał on tzw. złotej rączki do drobnych napraw. Zaprosił Pana Stanisława na rozmowę i... udało się! Mężczyzna został przyjęty na miesięczny okres próbny - jeżeli się sprawdzi, może liczyć na umowę na czas nieokreślony.
To jednak nie koniec dobrych wieści. Praca oznacza także możliwość zamieszkania w hotelu. Tym samym Pan Stanisław zyskał także własny kąt.
Musimy przyznać, że wzruszyła nas ta historia. Oby więcej takich osób i szczęśliwych zakończeń!