Jak informuje Głos Wielkopolski, pracownice sanepidu nie zgadzają się z odwołaniem kierowniczki oddziału epidemiologii Anny Pawłowskiej. Zdaniem kobiety zrobiono z niej kozła ofiarnego sytuacji, w której placówka miała coraz większe problemy, by radzić sobie z lokalnymi skutkami epidemii koronawirusa w Polsce.
- Doszło już do totalnego patu. Nasze problemy przekazaliśmy już na piśmie Głównemu Inspektorowi Sanitarnemu. Wskazaliśmy tam, w jakich warunkach pracowaliśmy, jak również zgłosiliśmy zaległości, bo nie jesteśmy w stanie już dalej kontrolować epidemii. Prawdopodobnie wszystkie nasze działania, które miały prowadzić do konstruktywnych rozmów, działań i wsparcia nas spowodowały odwołanie mnie ze stanowiska - mówi Głosowi Wielkopolskiemu była kierowniczka oddziału epidemiologii sanepidu w Poznaniu.
Jak informuje Głos Wielkopolski, pracownice sanepidu w Poznaniu i odwołana kierowniczka pracowały od rana do nocy, robiąc to kosztem życia zdrowia i rodziny. Jej zdaniem do września placówka dawała sobie radę, ale ostatnie tygodnie były coraz trudniejsze. Do tego osoby zatrudnione w sanepidzie w Poznaniu borykały się z brakami lokalowymi i sprzętowymi, ponadto nie wystarczało już do pracy.
- Czuję się kozłem ofiarnym. Ta presja na mnie była wywierana przez cały czas. Zastraszano mnie. A ja starałam się być niezależna i skoncentrowana na działaniach związanych z pandemią. Dla mnie najważniejsze było przygotowanie oddziału pod względem merytorycznym pracowników. O to dbałam i myślę, że pracownicy to potwierdzą - mówi Głosowi Wielkopolskiemu była kierowniczka oddziału epidemiologii sanepidu w Poznaniu.
Jak informuje Głos Wielkopolski, ws. odwołanej kierowniczki oddziału epidemiologii sanepidu w Poznaniu interweniowali posłowie KO: Franciszek Sterczewski i Paulina Hennig-Kloska. Wedle ich relacji w piątej do placówki dwukrotnie przyjeżdżała karetka pogotowia, bo dwóch pracowników zasłabło. Tego samego dnia pracownice sanepidu w Poznaniu zebrały się pod jego budynkiem, gdzie była również Pawłowska, by zaprotestować przeciwko decyzji o jej odwołaniu ze stanowiska.
- Nie przypominam sobie sytuacji, żeby pani kierownik wychodziła wieczorem przede mną lub ze mną. I to dzięki temu, że mieliśmy to wsparcie, to byliśmy w stanie pracować. Apelujemy o przywrócenie naszej kierowniczki na stanowisko. Ta kobieta zasługuje na to i będziemy walczyć o to do samego końca - mówi Głosowi Wielkopolskiemu Julianna Szulerowicz, pracownica sekcji szpitali w sanepidzie w Poznaniu.