W połowie marca na ulicy Wicherkiewicz na poznańskich Podolanach pojawili się drogowcy, który mieli załatać dziury. To normalne działania, ale mieszkańców oburzył jeden fakt. Droga ma charakter gruntowy i wydaje się, że asfalt nie był odpowiednim materiałem, aby ją naprawić. Sprawa zbulwersowała wielu mieszkańców Poznania, którzy porównali to do absurdów pojawiających się w filmach Stanisława Barei. Do całej sprawy odniósł się także Zarząd Dróg Miejskich, którzy dokładnie wyjaśnił takie działania.
- Ważne jest przede wszystkim to, że odcinek, który łatamy asfaltem nie jest gruntowy – jest utwardzony materiałem pofrezowym, dlatego go nie równamy, a łatamy ubytki. Zastosowanie punktowo pofrezu lub tłucznia byłoby nieskuteczne, nie można właściwie zagęścić takiego materiału na tak utwardzonej drodze. Niezagęszczony materiał zostałby wyrzucony z ubytków przez koła przejeżdżających samochodów - przyznali przedstawiciele ZDM.
Polecany artykuł:
Mieszkańcy osiedla Podolany zamieścili w internecie zdjęcia, jak wygląda droga trzy tygodnie po naprawie. Sami oceńcie.
- Po trzech tygodniach od zastosowania specjalnej technologii łatania dziur przez Zarząd Dróg Miejskich w Poznaniu postanowiliśmy sprawdzić stan znanej na całą Polskę ulicy #Wicherkiewicz - czytamy na facebookowej grupie "Osiedle Podolany w Poznaniu".
Mieszkańcy ponownie nie zostawili suchej nitki na tych działaniach. - To jest cyrk ,dziury łatają ,kałuże odpompowywują po każdym deszczu, fachowość typowo polska - napisała pani Asia. Pan Marcin z kolei dodał, że "jest gorzej niż było".